Holandia odpowiada Turcji na ogłoszone przez Ankarę zawieszenie kontaktów dyplomatycznych. "To dziwne, że Turcja nakłada na nas sankcje, bo to Holendrzy mają więcej powodów do złości" - twierdzi holenderski premier Mark Rutte. Od kilku dni między krajami trwa poważny konflikt dyplomatyczny, który z pewnością będzie tłem środowych wyborów parlamentarnych w Holandii.

REKLAMA

Nasza korespondentka Katarzyna Szymańska-Borginon usłyszała od Holendrów, że wielu z nich popiera rząd w sporze z Ankarą. Uważają, że politycy bardzo dobrze i twardo postąpili, a tym samym zyskują na swojej postawie.

Tym samym póki co nie sprawdzają się prognozy ekspertów, że spór przysporzy popularności Partii na rzecz Wolności (PVV) Geerta Wildersa. Dziennikarka RMF FM zauważa, że Wilders już kilka lat temu przesunął granice poprawności politycznej na tyle, że nawet tradycyjne partie zaczęły mówić bardziej zrozumiałym językiem, także w sprawach imigracji. Polityk zwyczajnie przestał szokować, a co więcej - zaczął się nawet powtarzać.

W poniedziałek premier Mark Rutte ostrzegał, że partia Wildersa ma jednak sporą szansę na zwycięstwo. Prawdziwe zagrożenie polega na tym, że 16 marca możemy obudzić się w kraju, w którym Geert Wilders stoi na czele partii z największą liczbą głosów, a to będzie przesłaniem dla reszty świata - mówił dziennikarzom w Rotterdamie.

Do holenderskich wyborców zaapelował, by głosując w wyborach, powstrzymali - jak to ujął - "zły rodzaj populizmu". Chcę, by Holandia stała się pierwszym krajem, który powstrzyma tę tendencję do złego rodzaju populizmu - oświadczył, czyniąc aluzję do - jak pisze agencja AP - brytyjskiego referendum w sprawie wystąpienia z Unii Europejskiej oraz wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA.

Rutte ocenił, że Turcja, obecnie skonfliktowana z władzami Holandii, nie próbowała wpływać na zbliżające się wybory w tym kraju. Nie sądzę, by oni (strona turecka - PAP) chcieli ingerować, by chodziło im o wpłynięcie na wybory - powiedział.

Jak już powiedziałem tureckiemu premierowi (Binalemu Yildirimowi), Turcja to kraj dumny, ale Holandia także. Nigdy nie będziemy negocjować w obliczu gróźb" strony tureckiej - podkreślił szef holenderskiego rządu.

W sobotę holenderski rząd nie zezwolił na wylądowanie w Rotterdamie samolotu z tureckim ministrem spraw zagranicznych Mevlutem Cavusoglu i nie dopuścił do tureckiego konsulatu w tym mieście minister pracy Fatmę Betul Sayan Kayę, którą następnie odeskortowano do Niemiec. Oboje mieli wystąpić na zorganizowanych przez tureckich imigrantów wiecach poparcia dla reformy konstytucyjnej.

W odpowiedzi doszło do licznych protestów, zarówno w Rotterdamie, jak i przed holenderskim konsulatem w Stambule. W poniedziałek Turcja zawiesiła kontakty dyplomatyczne z Holandią. Oprócz tego wicepremier Numan Kurtulmus poinformował, że w obliczu konfliktu Ankara może dokonać ponownej oceny zawartego z Unią Europejską porozumienia w sprawie zawracania migrantów do Turcji.

(az)