Na razie jest spokojnie, ale atmosfera pozostaje napięta - donosi z Rotterdamu korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. W mieście - po dwudniowych zamieszkach z tureckimi demonstrantami w roli głównej i ich starciach z policją - przed konsulatem Turcji wciąż gromadzą się obywatele tego kraju i Holendrzy tureckiego pochodzenia. Ten największy od lat kryzys wywołany został zakazem udziału tureckich ministrów w wiecu zorganizowanym w Rotterdamie w związku referendum w Turcji nt. zwiększenia uprawnień prezydenta.

REKLAMA

Jest pełno naklejek, plakatów z Erdoganem, Turcy jeżdżą samochodami, wymachując tureckimi flagami. Jest spokojniej niż dwa dni temu, ale nie wiadomo, co będzie wieczorem - mówił naszej wysłanniczce Konrad Szymański, fotograf z Rotterdamu.

Od soboty w mieście dochodzi do starć z policją. Uważam, że nasz rząd ma rację. W końcu jesteśmy suwerennym krajem - usłyszała Katarzyna Szymańska-Borginon od młodego Holendra.

Przed konsulatem spotkałam dziewczynę w czerwonym podkoszulku z napisem "Turcja" i półksiężycem. Młoda kobieta była wyraźnie w bojowym nastroju. Mówiła, że zamierza opuścić Holandię po tym, jak Haga zabroniła prorządowych meetingów.

Byłam tu wczoraj, zostałam aresztowana. To niesprawiedliwe, co robi holenderski rząd. Jestem wściekła - mówiła.

/ Konrad Szymański / Archiwum prywatne
/ Konrad Szymański / Archiwum prywatne
/ Konrad Szymański / Archiwum prywatne
/ Konrad Szymański / Archiwum prywatne
/ Konrad Szymański / Archiwum prywatne
/ Konrad Szymański / Archiwum prywatne
/ Konrad Szymański / Archiwum prywatne

Z większym spokojem obecną sytuację wyjaśniał napotkany mężczyzna: Jestem Holendrem, ale też Turkiem. Uważam, że holenderski rząd ma rację. Nie należy dawać tutaj głosu Erdoganowi. To, co się dzieje, powinno pozostać w Turcji.

Pojutrze wybory do holenderskiego parlamentu. Wszyscy rozmówcy naszej korespondentki zgodnie oceniają, że zatarg z Turcją może wzmocnić skrajnie prawicowego i ksenofobicznego Geerta Wildersa.

(łł, e)