Rekordowa frekwencja wyborcza w europejskich stolicach. Do tej pory zagłosowała tam już ponad połowa zarejestrowanych Polaków. Przed polskimi ambasadami wiją się tasiemcowe kolejki.

REKLAMA

Kolejka trochę przeraża, ale co zrobić? Trzeba było wstać wcześniej. Zresztą jestem bardzo zmotywowana, więc trudno – będę stała do skutku. Przecież głosuję dla siebie - mówi młoda dziewczyna stojąca w ogonku. Dużo ludzi głosuje. To dobrze, ale szczerze mówiąc zupełnie się tego nie spodziewałem. Mam poczucie obowiązku. Tu we Francji jest dobrze, ale trzeba zagłosować tak, żeby i u nas było dobrze - tłumaczy jej kolega.

Posłuchaj relacji korespondenta RMF FM:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Podobnie wyglądała sytuacja w Madrycie i w Barcelonie. W godzinach popołudniowych oczekiwanie trwało nawet półtorej godziny.

Bez czekania w ogonkach nie obyło się w Rzymie i Mediolanie. Na wybory w ambasadzie zapisało się 5 tysięcy osób, więcej niż w minionych latach. Do konsulatu w Mediolanie autokarami przyjechali na głosowanie przedstawiciele organizacji polonijnych z Bolonii i Turynu. Po raz pierwszy punkt wyborczy zorganizowano w Katanii na Sycylii.

Spokojnie przebiegło głosowanie w Londynie. Członkowie komisji wyborczych udzielali szczegółowych informacji, więc nie było mowy o pomyłkach. Trochę szkoda, że nie ma możliwości głosowania przez Internet, bo wtedy byłaby wyższa frekwencja wyborcza. Mamy mnóstwo przyjaciół, którzy nie mogli przyjechać do lokalu wyborczego, bo pracują - tłumaczył jeden z Polaków głosujących na Wyspach Brytyjskich.