Francuska armia próbuje nawiązać kontakt z porywaczami żaglowca "Le Ponant". Zaatakowany i opanowany przez gang piratów morskich jacht wpłynął na wody terytorialne Somalii. Podążają za nim francuskie i kanadyjskie okręty wojenne, samoloty zwiadowcze i helikoptery.

REKLAMA

Eksperci przewidują, że po wpłynięciu do jednego z somalijskich portów porywacze zażądają okupu w wysokości kilkuset tysięcy euro w zamian za uwolnienie ponad 30-osobowej załogi. Tak bowiem zazwyczaj postępowały dotąd gangi morskich piratów w Zatoce Adeńskiej, które w ciągu roku zaatakowały tam w sumie około 30 statków.

Rodziny członków załogi 90-metrowego luksusowego żaglowca „Le Ponant” apelują do francuskich władz, by nie podejmowały na razie decyzji o ataku komandosów i antyterrorystów przeciwko porywaczom, by uniknąć rozlewu krwi. Według nieoficjalnych informacji, piraci przejęli bowiem kontrolę nad statkiem bez użycia broni palnej.

W momencie ataku piratów na pokładzie żaglowca nie było żadnych pasażerów. Jacht wracał z Seszeli na Morze Śródziemne. Większość załogi to Francuzi, są też Ukraińcy.