Pożar, który wybuchł w czwartek wieczorem w stacji recyklingu w porcie w Malmoe, spowodował powstanie toksycznej chmury nad cieśniną Sund między Szwecją a Danią. Strażacy z ogniem walczyli ponad 24 godziny.

REKLAMA

W Malmoe płonęło około tysiąca metrów kwadratowych odpadów elektronicznych.

Dym jest toksyczny, ale wiatr nam sprzyja - powiedziała szwedzkiej gazecie "Sydsvenskan" Annette Bjoerklund z firmy Stena, właściciela stacji recyklingu. Według niej źródłem ognia był najprawdopodobniej "nieposortowany materiał". Mogło dojść do samozapłonu akumulatora - podkreśliła.

Pożar wybuchł w czwartek wieczorem, kiedy na terenie składowiska odpadów nie było już pracowników. Nikt nie został ranny. Toksyczna chmura początkowo zawisła nad miastem, w piątek wiatr skierował dym w kierunku morza nad cieśninę Sund.

W nocy nad ugaszeniem ognia pracowało 30-40 strażaków, akcja była kontynuowana także w piątek. Do gaszenia ognia włączono 10 wozów oraz dźwig. Akcja była utrudniona przez występujące w płonących odpadach niebezpieczne związki chemiczne. Strażacy walczyli również o uratowanie znajdującego się w pobliżu biurowca.

(ABS)