Ktokolwiek wywoła wojnę na Półwyspie Koreańskim, "będzie musiał wziąć na siebie historyczną odpowiedzialność i zapłacić za to cenę" - oświadczył szef chińskiej dyplomacji Wang Yi po tym, jak prezydent USA Donald Trump po raz kolejny zagroził Korei Północnej. Wang ostrzegł, że konflikt "może wybuchnąć w każdym momencie" i że "nikt nie wyjdzie z niego zwycięsko".

REKLAMA

Wang, który wypowiadał się na konferencji prasowej zorganizowanej w Pekinie przy okazji wizyty francuskiego ministra spraw zagranicznych Jeana-Marca Ayrault, nie odniósł się do ostatnich komentarzy Trumpa bezpośrednio.

Podkreślił natomiast, że "dialog jest jedyną drogą wyjścia z sytuacji", i zaznaczył, że "wygrana nie przypadnie temu, kto używa najmocniejszych słów czy najbardziej pręży muskuły".

Obawy związane z sytuacją na Półwyspie Koreańskim i działaniami reżimu w Pjongjangu systematycznie w ostatnim czasie rosną. Według anonimowego źródła w Białym Domu, na które powołuje się francuska agencja prasowa AFP, amerykańska administracja rozważa zbrojne działania wobec Korei Północnej.

Jeżeli w grę wchodzi reżim (w Pjongjangu), pytanie nie brzmi "czy", a jedynie, "kiedy" dojdzie do kolejnej próby rakietowej - cytuje AFP swojego informatora.

Dotychczas zdarzało się, że reżim przeprowadzał testy rakietowe i nuklearne przy okazji ważnych rocznic - a w tę sobotę przypada 105. rocznica urodzin Kim Ir Sena, założyciela komunistycznej Korei Północnej i dziadka obecnego przywódcy Kim Dzong Una.

Atmosferę wokół reżimu w Pjongjangu podgrzewają komentarze prezydenta USA, który wypowiadając się nt. Korei Północnej zdecydowanie nie przebiera w słowach.

We wtorek opublikował na Twitterze dwa poświęcone północnokoreańskiemu reżimowi wpisy, w których nawiązał również do swych wcześniejszych rozmów z prezydentem Chin Xi Jinpingiem.

Wyjaśniłem prezydentowi Chin, że umowa handlowa ze Stanami Zjednoczonymi będzie dla nich o wiele korzystniejsza, jeśli rozwiążą północnokoreański problem! - oświadczył Donald Trump, a po kilku minutach dodał: Korea Północna szuka kłopotów. Jeśli Chiny zdecydują się pomóc, to świetnie. Jeśli nie, rozwiążemy problem bez nich!

Tweety te amerykański prezydent opublikował kilka godzin po tym, jak MSZ w Pjongjangu oświadczyło, że Korea Północna jest gotowa stanowczo odpowiedzieć na wszelkie działania zbrojne wynikające z wysłania przez USA w rejon Półwyspu Koreańskiego grupy bojowej marynarki wojennej. Stało się to trzy dni wcześniej, w sobotę 8 marca: Stany Zjednoczone wysłały w kierunku wybrzeży półwyspu lotniskowiec USS Carl Vinson oraz kilka niszczycieli i krążowników rakietowych.

Trump powrócił do tematu w czwartek. Jak stwierdził: Korea Północna stała się problemem, którym musimy się zająć.

Podkreślił przy tym, że pokłada duże nadzieje w mediacji prezydenta Chin, z którym spotkał się przed tygodniem w Stanach Zjednoczonych, a w środę rozmawiał przez telefon. Zaznaczył, że według jego wiedzy, Xi Jinping próbuje obecnie wywrzeć presję na władze w Pjongjangu, by dla własnego dobra zaprzestały dalszych prób balistycznych i prób z bronią jądrową. Wiem, że prezydent Xi naprawdę dokłada starań, by rozwiązać ten problem - stwierdził Trump.

Zdaniem chińskiego tabloidu "Global Times", obecna sytuacja na Półwyspie Koreańskim jest najbliższa "militarnego starcia" od 2006 roku, kiedy Korea Północna przeprowadziła swą pierwszą próbę atomową. W opublikowanym przed dwoma dniami komentarzu dziennik stwierdził, że Donald "Trump chce uchodzić za człowieka dotrzymującego słowa", a "Stany Zjednoczone dają do zrozumienia, że nie zgadzają się na współistnienie z uzbrojonym w broń atomową Pjongjangiem".


(e)