Głośny jak mechaniczna piła – to sprzedawca warzyw i owoców z historycznego, angielskiego miasteczka Lymington. 53-letni mężczyzna otrzymał zakaz reklamowania swych produktów, ponieważ zanieczyszczał środowisko… hałasem.

REKLAMA

Właściciele straganów, którzy krzykiem zachęcają klientów do kupna, są tradycją na Wyspach. Każda wieś lub miasteczko ma targ, gdzie sprzedawcy przekrzykują się nawzajem, walcząc codziennie o każdego funta. Są przy tym bardzo dowcipni i każdy z nich ma niepowtarzalny styl. Problem z w tym, że pan Weyne Bellows robił do z natężeniem 111 decybeli. To hałas porównywały z koncertem rockowym.

Znużeni mieszkańcy złożyli skargę u lokalnych władz i pan Bellows nie może już krzykiem reklamować swych produktów. Początkowo zabroniono mu to robić do południa, żeby mieszkańcy idyllicznego miasteczka w hrabstwa Hampshire mogli spokojnie się wysypiać. Później otrzymał całodniowy zakaz. Może normalnie rozmawiać i stosować inne sposoby reklamy. Może też być dowcipny i mrugać do nich okiem, ale nie wolno mu ryczeć na całe gardło.

Targ w Lymington istnieje od 750 lat. Pierwsze wzmianki o nim pojawiły się w kronikach już w XIII wieku. Nikt wcześniej takiego zakazu nie otrzymał. Za prowadzenie straganu płaci miesięcznie lokalnej gminie 340 funtów, Weyne Bellows już zapowiedział ze nie zamierza tej decyzji przemilczeć.

(ag)