Nowa Zelandia nadal żyje wyborami sprzed ponad tygodnia. Nie schodzą one z czołówek dzienników za sprawą psa, który został zarejestrowany jako wyborca i deputowanego, który niemal nago spacerował ulicami Aukcland.

REKLAMA

Polityk miał na sobie jedynie szorty, a ciało wymalowane tak, by wyglądało jakby miał na sobie garnitur. Tłumaczył, że przegrał przedwyborczy zakład. W sprawie psa wszczęto dochodzenie, które ma wyjaśnić, jak to się stało, że czworonóg został zarejestrowany na liście uprawnionych do głosowania.

Właściciel terriera Toby'ego - zarejestrowanego jako Toby Russell Rhodes - tłumaczy, że chciał pokazać, jak bardzo przez biurokrację kuleje system wyborczy Pokazałem słabości systemu - jak łatwo zarejestrować się jako wyborca - mówi. I nie potrzeba było do tego żadnych dokumentów.

Właściciel czworonoga w rubryce "zawód" wpisał psu "deratyzator" a w datę urodzenia cztery psie lata przeliczone na ludzkie. Jego tłumaczenia, że działał w dobrej wierze, nie przekonują przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Ci nie wykluczają postawienia go przed sądem.