W dwóch portugalskich rafineriach ropy naftowej w Sines i Matosinhos rozpoczął się strajk. Protest w zakładach należących do spółki Galp Energia ma podłoże finansowe. Pracownicy obu jednostek żądają podwyżki wynagrodzeń i sprzeciwiają się wzrostowi składki ubezpieczeniowej.

REKLAMA

Strajkujący w Sines i Matosinhos domagają się odstąpienia rządu od zapowiedzianej podwyżki składki ubezpieczeniowej opłacanej przez pracowników. Zgodnie z zapowiedzią premiera, miałaby ona wzrosnąć z 11 do 18 procent. Uczestnicy strajku żądają również 1-procentowego wzrostu wynagrodzeń dla pracowników spółki Galp Energia.

Jak poinformował Armando Farias ze związku zawodowego pracowników przemysłu Fiequimetal, w proteście uczestniczyło ponad 90 proc. załogi obu rafinerii. Przewidujemy, że ten zaplanowany na trzy dni protest w rafineriach może stać się jednym z największych strajków w historii Portugalii. Jego organizacja okazała się nieunikniona w sytuacji dalszego ograniczania przez rząd Passosa Coelho praw pracowniczych. Naszym celem jest obrona praw załogi - powiedział Farias.

Już w pierwszym dniu protestu w niektórych stacjach należących do sieci Galp odnotowano niedobory paliwa. Cały kraj niebawem może odczuć skutki tego paraliżu. Już przed południem zostały wstrzymane dostawy paliwa do kilku zakładów produkcyjnych oraz do statków znajdujących się w porcie morskim w Aveiro - poinformował Farias.

W sobotę przeciwko zapowiedzianemu przez rząd wzrostowi pracowniczej składki na ubezpieczenia społeczne protestowano na terenie całej Portugalii. Szacuje się, że w zorganizowanych w 40 miastach tego kraju manifestacjach wzięło udział łącznie ok. 800 tys. osób.