Polska obroniła na szczycie zapisy, mogące być furtką dla opóźnienia ETS2, czyli kontrowersyjnego podatku klimatycznego, który Bruksela chce nałożyć na budownictwo i transport od 2027 roku - poinformowała Katarzyna Szymańska-Borginon, korespondentka RMF FM.

REKLAMA

  • Więcej aktualnych informacji z Polski i Świata znajdziesz na RMF24.pl.

Warszawa od dawna zabiega o opóźnienie o 3 lata wejścia w życie nowego systemu handlu emisjami CO2, ze względu na obawy, że wzrosną ceny ogrzewania mieszkań i ceny tankowania aut.

Dyplomaci twierdzą, że w dyskusji unijnych liderów na temat klimatu nastąpiła pewna zmiana. Teraz było dużo głosów, że trzeba obniżać ceny energii i nie tworzyć nowej legislacji, która może prowadzić do wzrostu cen.

Jak relacjonował unijny dyplomata, grupa krajów - w tym między innymi Słowacja, Węgry, Cypr i Bułgaria - opowiedziały się za wynegocjowanym przez Polskę na szczeblu ambasadorów zapisem, który mówi o rewizji ram wdrożenia ETS2 "we wszystkich aspektach". Polska uważa, że zapis ten oznacza to de facto przełożenie wejścia w życie kontrowersyjnych przepisów, które mogłyby uderzyć w gospodarstwa domowe.

Zapis jest jednak dosyć ogólny i nie ma we wnioskach końcowych ze szczytu konkretnej zapowiedzi odłożenia w czasie ETS2.

Wcześniej istniały obawy, że zapis może się nie utrzymać. Jeden z dyplomatów mówił nawet, że premier Tusk byłby gotowy zablokować unijny szczyt, by ocalić ten korzystny zapis.

Dla polskich władz odsunięcie wdrożenia poza 2027 rok jest także istotne ze względów politycznych. To rok wyborczy. Istnieją obawy, że ten nowy podatek stałby się paliwem wyborczym dla skrajnej prawicy.

Tusk: Udało nam się

Informacje dziennikarki RMF FM, potwierdził podczas wieczornego briefingu premier Donald Tusk.

Udało nam się wpisać kluczowe dla nas słowo, jakim jest: rewizja. Rewizja - czyli zmiany w tym projekcie wtedy, kiedy to będzie według państw członkowskich potrzebne. To oznacza jeszcze nie gwarancję, ale możliwość (...) przełożenia zablokowania tego tak, żeby to nie weszło w życie w 2027 roku - powiedział po posiedzeniu Rady Europejskiej w czwartek Tusk.

Jak mówił, rozszerzenie systemu ETS miało wejść w życie w 2027 roku. To pomysł, który spowodowałby, że nie tylko fabryki i zakłady pracy, ale też gospodarstwa domowe czy użytkownicy samochodów mieliby płacić, gdyby nie ocieplili domu czy zużywali za dużo benzyny, to ma uzasadnienie, jeśli chodzi o ochronę klimatu, ale byłoby dla polskich użytkowników na pewno bardzo nieprzyjemne - mówił premier.

Tusk stwierdził, że "mamy teraz czas, żeby wspólnie z innymi państwami UE dokonać rewizji z tych pomysłów i projektów". Jesteśmy świadkami bardzo poważnego zwrotu w tej kwestii - dodał.