Kraje Zachodu, w tym m.in. Polska, walczą z Rosją o ekstradycję Jarosława Michajłowa. 37-latek, podejrzany o kierowanie akcją dywersyjną w Europie latem 2024 r., przebywa obecnie w Azerbejdżanie, do którego uciekł po serii eksplozji w Lipsku, Jabłonowie i Birmingham. W sprawę po jednej stronie zaangażował się m.in. Interpol, a z drugiej szefowie FSB, SWR i GRU, co tylko świadczy o tym, jak ważny dla Kremla jest ten rosyjski agent.
Latem 2024 r. w trzech krajach Europy - Polsce, Niemczech i Wielkiej Brytanii - doszło do serii niebezpiecznych incydentów. Do firm kurierskich DHL i DPD dotarły wówczas cztery paczki nadane na Litwie, w których znajdowały się absolutnie normalne rzeczy - elektryczne poduszki do masażu produkcji chińskiej, kosmetyki i erotyczne gadżety. Sęk w tym, że w przedmiotach ukryte były zapalniki czasowe i łatwopalne substancje.
Pierwsza paczka eksplodowała 20 lipca w niemieckim Lipsku - zapalił się wówczas kontener z przesyłkami, który za chwilę miał się znaleźć w ładowni samolotu cargo firmy DHL. Do kolejnego zdarzenia doszło dzień później w Jabłonowie pod Warszawą, gdzie - jak informowała "Gazeta Wyborcza" - w bazie firmy transportowej, pracującej dla DPD, wybuchł pożar. Płonął ładunek w naczepie ciężarówki.
Trzeci incydent miał miejsce w brytyjskim Birmingham - dzień po pożarze w Jabłonowie i dwa dni po eksplozji w Lipsku. Tym razem ogień pojawił się w bazie firmy transportowej DHL - zawartość paczki miała być ta sama, czyli chiński masażer i kosmetyki w tubkach. "GW" informowała, że czwarta paczka jako jedyna się nie zapaliła - mieli ją przechwycić stołeczni policjanci oraz funkcjonariusze ABW.
We wspomnianych zdarzeniach na szczęście nikt nie został ranny. Niewiele brakowało jednak, by wydarzyła się ogromna tragedia, bo jak przekazał wówczas Berlin - ładunki wybuchowe były na tyle silne, że gdyby eksplodowały w locie, mogłyby doprowadzić do katastrofy samolotu. Zachodnie służby, w tym z Polski, uważają, że paczki te były częścią akcji dywersyjnej zorganizowanej przez rosyjski wywiad wojskowy.
Amerykański dziennik "Washington Post" poinformował, że w związku z akcją dywersyjną zarzuty w Polsce i na Litwie usłyszało co najmniej 20 osób. We wrześniu 2025 r. poinformowano, że Litewska Prokuratura Generalna, we współpracy z Biurem Śledczym Policji, rozpracowała grupę terrorystyczną odpowiedzialną za cztery ataki w Europie. Zarzuty postawiono 15 osobom, w tym obywatelom Rosji, Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy.
"Przestępstwa były koordynowane przez obywateli Rosji powiązanych z rosyjskimi służbami wywiadowczymi" - wskazano w komunikacie. Grupa działała w sposób zorganizowany, wykorzystując znajomości i rekrutację przez aplikacje takie jak Telegram. W śledztwie uczestniczyły służby z wielu krajów, w tym z Polski, Niemiec i Wielkiej Brytanii.
"Washington Post" pisze, że mózgiem akcji dywersyjnej był rosyjski agent, 37-letni Jarosław Michajłow. Jest on podejrzany o pomoc w zaprojektowaniu ładunków zapalających, kierowanie operacją z Europy i ucieczkę do Azerbejdżanu na podstawie sfałszowanych dokumentów.
Amerykańska gazeta poinformowała, że i Zachód, i Rosja naciskają na władze Azerbejdżanu, by dokonały ekstradycji Rosjanina. Źródła dziennika wskazują, że szefowie FSB, SWR i GRU - w dowód znaczenia Michajłowa dla Kremla - próbują naciskać na Baku, żeby wydało im rodaka.
Z kolei Polska, Wielka Brytania, Ukraina i Litwa próbują uniemożliwić powrót Rosjanina do ojczyzny. "Washington Post" przekazał, że nawet Interpol - na wniosek Polski - wydał tajny nakaz rosyjskiego agenta za "operacje terrorystyczne", które przeprowadził na zlecenie "rosyjskich służb specjalnych". Moskwa zaprzecza wszelkim oskarżeniom o udział w domniemanym sabotażu w Europie, w tym w eksplozjach w Lipsku, Jabłonowie i Birmingham.
Azerbejdżan dotychczas odrzucił wszystkie wnioski o ekstradycję Michajłowa - podał dziennik, powołując się na źródła. Według nich obywatel Rosji większość ubiegłego roku spędził w zawieszeniu - nie został zatrzymany, ale pozostaje pod nadzorem i ma zakaz opuszczania kraju. Amerykańska gazeta zauważa jednak, że po tym, jak stosunku z Rosją uległy pogorszeniu, Azerbejdżan dąży do zacieśnienia więzi z Europą. Polska i inne kraje mogą mieć zatem nadzieję, że prędzej czy później zapadnie decyzja o ekstradycji rosyjskiego agenta na Zachód.
Wyższy rangą europejski śledczy, cytowany przez "Washington Post", nazwał Jarosława Michajłowa "najważniejszym" podejrzanym w sprawie eksplozji, który pozostaje na wolności. Uważa się, że był on łącznikiem między GRU a osobami bezpośrednio zaangażowanymi w akty dywersji w Lipsku, Jabłonowie i Birmingham.
37-letni Jarosław Michajłow pochodzi z Doniecka. Wcześniej ustalono, że został oskarżony w Rosji o przemyt broni, materiałów wybuchowych i radioaktywnych. W 2022 r. został zatrzymany, ale nie skazany. Uważa się, że został wówczas zwerbowany przez rosyjskie służby wywiadowcze.