Chińskie władze wszczęły śledztwo wobec byłego opata najsłynniejszego klasztoru buddyjskiego w kraju. Shi Yongxin, do niedawna głowa klasztoru Shaolin, jest podejrzewany o defraudację środków oraz naruszenie zasad etyki buddyjskiej. To powrót do sprawy, która po raz pierwszy wywołała kontrowersje niemal dekadę temu.
Według oficjalnego komunikatu, opublikowanego przez klasztor Shaolin na platformie WeChat, Shi Yongxin jest podejrzewany o sprzeniewierzenie majątku świątyni oraz złamanie reguł buddyjskich poprzez utrzymywanie wieloletnich relacji z kilkoma kobietami i posiadanie nieślubnych dzieci. Opat, znany pod imieniem dharmy Yongxin, stracił już świadectwo święceń, a sprawą zajmują się odpowiednie służby.
To nie pierwsze tego typu zarzuty wobec Shi Yongxina. Już w 2015 roku pojawiły się publiczne oskarżenia o gwałt, defraudację i ojcostwo nieślubnych dzieci. Wówczas jednak władze prowincji Henan oczyściły go z zarzutów, powołując się na brak dowodów. Decyzja o wszczęciu nowego śledztwa po latach wywołała falę komentarzy w chińskich mediach społecznościowych. Wielu zastanawia się, dlaczego sprawa wraca właśnie teraz.
Chińskie Stowarzyszenie Buddyjskie szybko odcięło się od byłego opata, informując o anulowaniu jego świadectwa święceń kapłańskich. Organizacja podkreśliła, że działania Shi Yongxina "poważnie zaszkodziły reputacji społeczności buddyjskiej i wizerunkowi mnichów" oraz wyraziła poparcie dla podjęcia kroków prawnych wobec niego.
Shi Yongxin, znany jako "mnich-CEO", przekształcił klasztor Shaolin w globalną markę i biznesowe imperium. Dziś jednak jego kariera stoi pod znakiem zapytania - na jaw wychodzą kolejne oskarżenia o nadużycia, a chińskie władze prowadzą śledztwo w sprawie finansów i obyczajowości byłego opata.
Shi Yongxin, urodzony jako Liu Yingcheng, dołączył do klasztoru Shaolin w 1981 roku, gdy świątynia była w ruinie, a mnisi żyli w skrajnym ubóstwie. Szybko zdobył zaufanie przełożonych i w 1999 roku został oficjalnie 30. opatem Shaolin. W ciągu kolejnych lat przekształcił klasztor w nowoczesną instytucję, łączącą tradycję z komercją. Dzięki niemu Shaolin stał się nie tylko centrum buddyzmu i kung-fu, ale także rozpoznawalną na całym świecie marką.
Yongxin zainicjował liczne przedsięwzięcia biznesowe: od produkcji żywności i leków, przez szkoły sztuk walki, po międzynarodowe występy mnichów. Współpracował z mediami, organizował konkursy telewizyjne, a nawet planował budowę luksusowego kompleksu "Shaolin Village" w Australii, z hotelem, willami i polem golfowym - informowała agencja Bloomberg.
Pod rządami Yongxina Shaolin stał się symbolem połączenia religii, polityki i biznesu w Chinach. Opat dbał o ochronę marki, walczył z nieautoryzowanym użyciem nazwy Shaolin i modernizował otoczenie świątyni, usuwając nielegalne sklepy i szkoły. Jego działania budziły jednak sprzeciw części mnichów i lokalnej społeczności, a także oskarżenia o zbytnią komercjalizację duchowego dziedzictwa.
Yongxin był także aktywny politycznie - zasiadał w Narodowym Kongresie Ludowym i pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Chińskiego Stowarzyszenia Buddyjskiego. Spotykał się z przywódcami światowymi, a jego pozycja w Chinach wydawała się niepodważalna.
W 2015 roku pojawiły się poważne zarzuty wobec Yongxina: gwałt, ojcostwo nieślubnych dzieci, defraudacja środków i nadużycia władzy. Opat i klasztor stanowczo zaprzeczali, nazywając oskarżenia "złośliwym pomówieniem". Sprawą zajęły się jednak chińskie władze, a śledztwo objęło zarówno kwestie obyczajowe, jak i finansowe.
Część zarzutów została oficjalnie oddalona - m.in. te dotyczące ojcostwa i rzekomego wydalenia Yongxina z klasztoru w latach 80. XX wieku. Wyniki śledztwa w sprawach ekonomicznych nie zostały jednak upublicznione, a atmosfera wokół opata pozostawała napięta. W opinii wielu Chińczyków, niezależnie od winy, Yongxin jest "zbyt ważny, by upaść" - jego upadek mógłby zagrozić wizerunkowi państwa i samego klasztoru.
Shaolin pod rządami Yongxina stał się światowym symbolem chińskiej kultury, obecnym w popkulturze od filmów po muzykę. Jednak sukces ten ma swoją cenę - coraz częściej pojawiają się głosy krytyki wobec komercjalizacji i odejścia od duchowych wartości.
Sukces? - pyta gorzko Wang Yumin, szef ds. kontaktów zagranicznych klasztoru w rozmowie z Bloombergiem. My nie uważamy, że to sukces - podsumowuje, odnosząc się do licznych kontrowersji i oskarżeń, które dziś kładą się cieniem na dorobku "mnicha-CEO".