​Operacja wojskowa w Donbasie na wschodzie Ukrainy, która rozpoczęła się 30 kwietnia, związana jest z obecnością w tym regionie rosyjskich wojsk - oświadczył dowódca Połączonego Sztabu Sił Zbrojnych Ukrainy generał Serhij Najew. Do 30 kwietnia w Donbasie trwała Operacja Antyterrorystyczna (ATO), koordynowana przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. Obecnie kontrolę nad terytoriami przylegającymi do linii rozgraniczenia w konflikcie z prorosyjskimi separatystami przejęło wojsko.

REKLAMA

Główna różnica polega na tym, że operacja połączonych sił jest operacją wojskową. Jest to spowodowane tym, że mamy do czynienia nie tylko z DRL i ŁRL (proklamowanymi przez siły separatystów Doniecką Republiką Ludową i Ługańską Republiką Ludową - PAP), które Rada Najwyższa (parlament Ukrainy) uznała za organizacje terrorystyczne. Mamy do czynienia z okupacją części naszego terytorium, prowadzoną przez rosyjskie wojska okupacyjne - powiedział Najew w Kramatorsku w obwodzie donieckim.

Generał wyjaśnił, że 1. i 2. korpus armijny DRL i ŁRL to klasyczne jednostki rosyjskie, w których służą rosyjscy żołnierze i które są kontrolowane przez dowództwo Południowego Okręgu Wojskowego Federacji Rosyjskiej.

Oba te korpusy wschodzą w skład 8. armii rosyjskiej, otrzymują od niej uzbrojenie, amunicję, paliwo, pieniądze i żywność. Wszystkie stanowiska - od dowódcy kompanii i wyżej - zajmowane są przez rosyjskich oficerów. Rosyjskie dowództwo nie ufa lokalnym zdrajcom - podkreślił Najew.

Szef połączonego sztabu uważa, że zmiana formatu działań w Donbasie nie doprowadzi do eskalacji konfliktu. Nie przewidujemy zaostrzenia działań bojowych w związku z rozpoczęciem operacji wojskowej - powiedział.

Zmiana formatu operacji w Donbasie to wynik przyjęcia przez parlament w styczniu Ustawy o Reintegracji Donbasu. Stwierdzono w niej m.in., że Rosja okupuje tereny w obwodach ługańskim i donieckim przy pomocy zbrojnych ugrupowań, składających się z regularnych wojsk, doradców, instruktorów, nielegalnych zbrojnych ugrupowań, uzbrojonych band i grup najemników.

Ukraina potwierdziła w tym dokumencie przywiązanie do pokojowego uregulowania konfliktu na podstawie prawa międzynarodowego. W ustawie podkreślono jednak prawo do samoobrony, przewidziane w Karcie Narodów Zjednoczonych. Ustawa mówi też, że Ukraina nie odpowiada za działania Rosji na terytoriach okupowanych.

Przeciw ustawie, po jej przyjęciu przez ukraiński parlament, wypowiedział się Kreml. Jego rzecznik Dmitrij Pieskow oświadczył, że może ona "w jak najbardziej negatywny sposób" wpłynąć na perspektywy uregulowania sytuacji na wschodzie Ukrainy. Rzecznik prezydenta Władimira Putina podkreślił też, że Rosja nie zgadza się ze sformułowaniami zawartymi w ustawie, określającymi ją jako stronę konfliktu i uważa takie postawienie sprawy za sprzeczne z porozumieniami mińskimi.

(ph)