Polska prokuratura popiera wniosek niemieckich organów ścigania o wydanie do Niemiec Wołodymyra Ż. - informuje reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Ukrainiec we wtorek został zatrzymany. Jest podejrzewany o wysadzenie trzy lata temu gazociągu Nord Stream. Polscy śledczy - realizując ENA - złożyli też w sądzie wniosek o przedłużenie aresztu podejrzanego do stu dni. Do sądu trafiły także dokumenty, na których strona niemiecka oparła zarzuty wobec Ukraińca. Wołodymyr Ż. został już przesłuchany w polskim śledztwie.
Wołodymyr Ż. przesłuchany w polskim śledztwie dotyczącym zniszczenia gazociągu Nord Stream.
Przygotowywane są wnioski o realizację ENA i przedłużenie aresztu wobec niego. Rzecznik Prokuratury Okręgowej prok. Piotr Antoni Skiba poinformował w piątek, że materiały dotyczące ściganego ENA mężczyzny zostały już przesłane mailem przez stronę niemiecką.
W środę Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił wniosek prokuratury dotyczący tymczasowego aresztowania na 7 dni Wołodymyra Ż. Jego obrońca mec. Tymoteusz Paprocki poinformował, że w piątek złożone zostanie zażalenie na to postanowienie. Dodał również, że prawdopodobnie na poniedziałek sąd wyznaczy kolejne posiedzenie aresztowe.
Wołodymyr Ż. był poszukiwany europejskim nakazem aresztowania, wydanym przez Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe, w związku z podejrzeniem sabotażu konstytucyjnego, zniszczeniem mienia oraz zniszczeniem rurociągu Nord Stream 2.
Do zniszczenia trzech z czterech nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2, przeznaczonych do transportu gazu ziemnego z Rosji do Niemiec, doszło 26 września 2022 roku - ponad siedem miesięcy po wybuchu pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę - na głębokości około 80 metrów, na dnie Bałtyku.
Według niemieckiej prokuratury osoby odpowiedzialne za zniszczenie gazociągu skorzystały z jachtu, który wypłynął z portu w Rostocku. Łódź mieli wynająć od niemieckiej firmy na podstawie fałszywych dokumentów tożsamości i z pomocą pośredników. Według śledczych, nurkowie przymocowali do nitek rurociągów co najmniej cztery ładunki wybuchowe, a po akcji zostali odebrani przez kierowcę i zawiezieni do Ukrainy.