Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen powiedział, że Sojusz nie planuje militarnej operacji w Syrii. ​Na pytanie o śmiertelny atak 21 sierpnia na przedmieściach Damaszku Rasmussen potwierdził, że jest przekonany o odpowiedzialności syryjskiego reżimu za ataki chemiczne.

REKLAMA

Kiedy się widzi, kto ma zapasy chemikaliów i środki do przeprowadzenia ataku z ich użyciem, możemy powiedzieć, że to reżim - oświadczył, dodając, że "niewiele rzeczy sugeruje, by opozycja była w stanie przeprowadzić taki atak".

W środę Rasmussen mówił, że "wszelkie użycie takiej broni jest nie do przyjęcia i nie może pozostać bez odpowiedzi. Ci, którzy po nią sięgnęli, powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności".

Jednak w piątek powiedział dziennikarzom w Danii, że NATO nie ma planów interwencji w Syrii, na co potrzebna byłaby zgoda wszystkich jego 28 członków.

Nie widzę roli dla NATO w międzynarodowej reakcji wobec reżimu syryjskiego - cytuje słowa szefa sojuszu dziennik "Politiken" w wydaniu elektronicznym.

Rasmussen powtórzył, że użycie broni chemicznej było "straszliwym, okropnym aktem". Ataki chemiczne stanowią pogwałcenie norm międzynarodowych, są przestępstwem, którego nie można ignorować - zaznaczył, dodając, że aby się to nie powtórzyło, potrzebna jest międzynarodowa reakcja.

Według opozycji syryjskiej ponad 1300 ludzi zmarło w Mudamii al-Szam i we wschodnim rejonie Guta - na terenach kontrolowanych przez rebeliantów na wschód i zachód od Damaszku.

Jak podają Lekarze bez Granic, około 350 pacjentów "wykazujących objawy neurotoksyczne" zmarło w Syrii w szpitalach wspomaganych przez tę organizację pozarządową.