Największy na świecie okręt podwodny o napędzie jądrowym został zbudowany tak, by móc przełamać pokrywę lodową na wodach wokół Bieguna Północnego. Teraz "Dmitrij Donskoj" po raz pierwszy ma wpłynąć na wody Bałtyku. "Będziemy śledzili, jak się zachowuje i co robi" – zapowiadają przedstawiciele szwedzkiej i norweskiej marynarki wojennej.

REKLAMA

Mierzący 172 metry długości okręt podwodny z napędem atomowym ma swój rodzimy port w Archangielsku. Pod koniec maja rozpoczął przygotowania, żeby wziąć udział w pokazach na Bałtyku niedaleko Sankt Petersburga. Jego trasę uważnie będzie śledzić wiele państw, ale przede wszystkim te, wzdłuż których wybrzeża "Dmitrij Donskoj" będzie przepływał - zauważa szwedzka gazeta "Aftonbladet".

Będziemy go uważnie obserwować, czy bezpiecznie przemieszcza się wzdłuż wybrzeży Norwegii. To teraz zadanie numer jeden norweskich sił zbrojnych. Musimy kontrolować wojskową aktywność wzdłuż naszego wybrzeża, także ze względu na nasze bezpieczeństwo - oświadczył Ivar Moen, rzecznik tamtejszej armii.

Moen nie chciał zdradzić obecnej pozycji "Dmitrija Donskoja".

Podobne głosy płyną ze strony szwedzkiej marynarki. Okręt znajduje się na wodach międzynarodowych, nie będziemy wykonywać żadnych ruchów, poza tym, że w tej chwili uczestniczymy w intensywnych manewrach Baltops i przyglądamy się aktywności "Dmitrija Donskoja" - powiedział "Aftonbladet" Magnus Jirlind, rzecznik szwedzkich sił zbrojnych.

Według eksperta wojskowego, "Dmitrij Donskoj" może przemieszczać się tylko po powierzchni wód Bałtyku.

Nie może się zanurzyć, ponieważ jest przystosowany do wód o silnym zasoleniu. Zatonie jak kamień, jeśli tylko zanurzy się w półsłonych wodach Bałtyku - powiedział gazecie "SvD" były kapitan okrętu podwodnego, a dziś wykładowca w akademii wojskowej Nils Bruzelius. Jego zdaniem, obecność "Dmitrija Donskoja" na Bałtyku jest bardziej symboliczna niż militarna.

Należy to traktować jako pokaz siły ze strony Rosji i prezydenta Putina. Chce pokazać światu i rosyjskiemu narodowi, jakimi okrętami dysponuje - potwierdza emerytowany komandor Bo Rask w rozmowie z "Aftonbladet".

Określa "Dmitrija Donskoja" mianem "słonia w składzie porcelany". Okręt był rozbudowywany w okresie zimnej wojny. Miał spokojnie czaić się w wodach pod lodami Arktyki, by odpowiedzieć na ewentualny atak Amerykanów.

Jest po prostu za duży, by operować na Bałtyku, jest już zresztą przestarzały ze swoją 40-tką na karku. Ale najwyraźniej nadal działa i ma swoją załogę. Ale co najważniejsze - może mieć na swoim pokładzie także broń jądrową - dodaje Bo Rask.

(j.)