Sekcja zwłok kierowcy belgijskiego autokaru, który we wtorek rozbił się w Szwajcarii, wykazała, że w jego organizmie nie było śladów alkoholu. W katastrofie zginęło 28 osób, w tym 22 dzieci.
Jak dodał, w tej chwili śledczy biorą pod uwagę dwie możliwe przyczyny katastrofy. Pozostają dwie hipotezy: techniczna przyczyna związana z defektem pojazdu (…) i błąd ludzki wynikający z pomyłki lub braku uwagi - dodał prokurator. Jego zdaniem, teoria, zgodnie z którą kierowca mógł być zdezorientowany, bo próbował włączyć DVD, nie znajduje potwierdzenia.
Taką informację podały w czwartek szwajcarskie i belgijskie gazety. Nie ujawniając swoich źródeł doniosły, że tuż przed katastrofą nauczyciel zaniósł kierowcy autokaru płytę DVD, a ten próbował ją włączyć. Taką wersję wydarzeń miały opowiedzieć rodzicom i lekarzom dzieci, które zostały ranne w katastrofie.
Hipotezę natychmiast odrzuciła szwajcarska policja. Jej przedstawiciele podkreślali, że nie da się wysnuć takich wniosków na podstawie przejrzanych już nagrań wideo z kamer zainstalowanych w tunelu.
Belgijska firma przewozowa poinformowała z kolei, że w tym typie autobusu dzieci, które siedzą wyżej niż kierowca, nie mogły widzieć, co działo się w jego kabinie. Ponadto był drugi kierowca - dlaczego więc ten, który prowadził, miałby wkładać płytę do urządzenia, które znajduje się nad jego głową? - pytał retorycznie szef firmy.
Jeszcze inną wersję wydarzeń przedstawił Wilfried Van Herbruggen, który odpowiadał za organizację obozu narciarskiego, w którym uczestniczyły jadące autokarem dzieci. Stwierdził on, że to jeden z nauczycieli próbował uruchomić DVD.
Najnowsze ustalenia prokuratury nie przybliżają nas do rozwikłania zagadki katastrofy. O przebiegu wypadku wiadomo na razie tylko tyle, że nie brał w nim udziału żaden inny pojazd, a nawierzchnia jezdni była sucha.
Z relacji ratowników, biorących udział w akcji po wypadku, wynika, że wszystkie dzieci miały zapięte pasy bezpieczeństwa, ale te z powodu siły uderzenia autobusu o ścianę tunelu nie ochroniły maluchów. Pasy w autobusie są bowiem - w przeciwieństwie do samochodów osobowych - przymocowane do siedzeń, a nie do ścian pojazdu. Część foteli została po prostu wyrwana z podłogi.
Poza tym, według szwajcarskiej prokuratury, śledztwo utrudnia fakt, że wypadku nie przeżyła żadna z sześciu dorosłych osób, które jechały autokarem.