Jest formalne śledztwo przeciwko kandydatowi francuskiej prawicy na prezydenta Francois Fillonowi. Politykowi postawiono zarzuty sprzeniewierzenia środków publicznych poprzez fikcyjne zatrudnianie rodziny i opublikowanie nieprawdziwych deklaracji majątkowych. Mimo to - jak donosi paryski korespondent RMF FM Marek Gładysz - Fillon nie przerwał kampanii wyborczej.

REKLAMA

Finansowa afera z Fillonem i jego bliskimi w rolach głównych wybuchła 25 stycznia. Tygodnik satyryczny "Le Canard Enchaine" podał wówczas, że Penelope Fillon zarobiła ponad 830 tysięcy euro jako wieloletnia asystentka parlamentarna męża, a później jego następcy, i za współpracę z pewnym pismem literackim. Na rzeczywiste wykonywanie tej pracy nie ma jednak dowodów. Później informowano również, że na podobnej zasadzie zatrudnione były dzieci Fillona.

Sprawa poważnie zaszkodziła kandydatowi prawicy na prezydenta. Postawienie mu teraz zarzutów i otwarcie formalnego śledztwa nie skłoniły go jednak do przerwania kampanii wyborczej i - jak donosi nasz korespondent w Paryżu - wszystko wskazuje na to, że Fillon nie zamierza zrobić tego również w najbliższych dniach - choć sugerował wcześniej, że jeżeli usłyszy zarzuty, to zrezygnuje ze startu w wyścigu do Pałacu Elizejskiego.

Według większości komentatorów, jest już za późno, by Republikanie mogli zastąpić swego lidera innym kandydatem: wybory odbędą się na przełomie kwietnia i maja.

A sondaże są bezlitosne: według nich, Fillon nie ma szans na wejście do drugiej tury.

Obecnie za faworyta prezydenckiego wyścigu uchodzi centrysta Emmanuel Macron: według najnowszych sondaży, ma on w drugiej turze pokonać kandydatkę skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen.


(e)