Przez blisko 20 lat "7069/Kjeld" był dawcą spermy w Danii. Nasienie mężczyzny trafiło do kilkunastu krajów, w których na świat przyszło co najmniej 197 dzieci z jego genami. Okazuje się, że w spermie wykryto śmiertelną mutację genetyczną, która może prowadzić do nowotworów. Międzynarodowe śledztwo dziennikarskie wykazało, że kilkoro dzieci zachorowało na raka. Niestety, potwierdzono także przypadki zgonu.
- Międzynarodowe dochodzenie dziennikarskie ujawnia, że przez 20 lat spermę dawcy 7069 wykorzystano do poczęcia co najmniej 197 dzieci w 14 krajach europejskich.
- Dzieci te są zagrożone rakiem przez mutację genetyczną TP53, której system badań dawców nie wykrywał przez lata.
- Niektóre dzieci już zachorowały lub zmarły, a rodziny często nie otrzymały oficjalnej informacji o ryzyku - dowiadywały się z mediów lub od innych rodzin.
Jak pisze Deutsche Welle, międzynarodowe dochodzenie dziennikarskie wykazało, że przez blisko 20 lat spermę dawcy oznaczonego numerem 7069 kupowały kliniki i rodziny w co najmniej 14 krajach Europy i poza nią. Od Islandii po Albanię, od Francji po Niemcy.
Mowa jest o 197 dzieciach, które przyszły na świat. To tylko liczba potwierdzona - rzeczywista skala może być znacznie większa, bo Europejski Bank Spermy (ESB) do dziś nie ujawnił wszystkich danych.
Dopiero konferencja ekspertów w 2023 roku uświadomiła lekarzom skalę problemu - okazało się, że przypadki dzieci z mutacją TP53 w różnych krajach mają wspólnego genetycznego ojca.
Procedury badań dawców są rozbudowane, ale nie obejmują rzadkich mutacji takich jak TP53.
Część dzieci już zachorowała na nowotwory, niektóre zmarły. Inne żyją w niepewności, poddawane regularnym, dożywotnim badaniom.
Bank spermy ma prawny obowiązek powiadomić wszystkie kliniki o wykrytych nieprawidłowościach genetycznych u dawców. Te z kolei muszą poinformować rodziców. Jednak w praktyce system zawiódł. Śledztwo dziennikarzy DW i partnerów ujawniło przypadki rodzin, które nigdy nie otrzymały oficjalnej informacji. Niektórzy rodzice dowiadywali się z kolei od innych rodzin lub z mediów.
Profil dawcy "7069/Kjeld", wysokiego studenta ekonomii o jasnobrązowych włosach, pojawił się w katalogu ESB już w 2007 roku. Jego spermę sprzedawano na całym świecie - nawet do tak odległych krajów jak Afganistan czy Boliwia.
Pierwszy sygnał ostrzegawczy pojawił się w 2020 roku, gdy u dziecka poczętego z nasienia dawcy wykryto mutację. Przeprowadzono badania, ale mutacja nie została potwierdzona - pojawiała się bowiem tylko w części komórek spermy. Dopiero kolejne przypadki zachorowań w 2023 roku i nowe badania wykazały obecność groźnej mutacji. Wtedy dawca został zablokowany, a do rodzin zaczęły trafiać telefony - czasem z wielomiesięcznym opóźnieniem.
W międzyczasie ESB notował rekordowe zyski - w 2023 roku firma zarobiła ponad 8 milionów euro, eksportując nasienie do dziesiątek krajów. Sektor banków spermy rośnie bowiem w siłę wraz z rosnącym zapotrzebowaniem na procedury wspomaganego rozrodu - coraz więcej kobiet decyduje się na macierzyństwo w późniejszym wieku lub samotnie.
Choć niektóre kraje próbują ograniczać liczbę dzieci od jednego dawcy (np. Belgia dopuszcza tylko sześć rodzin), w praktyce limity są obchodzone lub nieprzestrzegane. Brakuje międzynarodowej bazy danych, która śledziłaby dawców i zapobiegała wielokrotnej sprzedaży ich nasienia przez różne banki.
W przypadku dawcy o numerze 7069 liczba dzieci znacznie przekroczyła zarówno limity ESB (75 rodzin), jak i przepisy krajowe. W samej Belgii poczęto 53 dzieci z jego nasienia. Bank tłumaczy się niewystarczającym raportowaniem ze strony klinik, błędami systemów komputerowych i turystyką reprodukcyjną.
Rodziny i stowarzyszenia dzieci poczętych z nasienia dawców domagają się wprowadzenia globalnych limitów - np. sześciu rodzin na dawcę - oraz stworzenia międzynarodowego rejestru.