Rozwój komercyjnych lotów w kosmos jest ważny z punktu widzenia przetrwania ludzkości w bardzo odległej przyszłości – zauważa w rozmowie z dziennikarką RMF FM Marleną Chudzio dr Elżbieta Kuligowska z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Dzisiaj w taki komercyjny lot w kosmos wyruszył miliarder Jeff Bezos.

REKLAMA

Na pokładzie rakiety przedsiębiorstwa Blue Origin najbogatszemu człowiekowi świata, miliarderowi Jeffowi Bezosowi towarzyszyli brat Mark Bezos, pionierka kosmonautyki w USA Wally Funk, która w wieku 82 lat stała się najstarszą astronautką w historii, i 18-letni student fizyki Oliver Daemen: on z kolei stał się najmłodszym w historii uczestnikiem lotu kosmicznego.

Według zapowiedzi, ich podróż potrwa 11 minut, a załogowa kapsuła New Shepard wyniesiona zostanie z pomocą rakiety Blue Origin na wysokość około 100 kilometrów.

#NewShepard is on the pad. The launch team completed vehicle rollout this morning and final preparations are underway. Liftoff is targeted for 8:00 am CDT / 13:00 UTC. Live broadcast begins at T-90 minutes on https://t.co/7Y4TherpLr. #NSFirstHumanFlight pic.twitter.com/oShmtRmA4n

blueoriginJuly 20, 2021

Lot Richarda Bransona był za niski

Ta ostatnia liczba ma kluczowe znaczenie dla rozstrzygnięcia kosmicznego wyścigu miliarderów.

Po tym, jak Jeff Bezos poinformował o swojej planowanej wyprawie, wydawało się, że w podróży w kosmos wyprzedzi innych miliarderów: Elona Muska i Richarda Bransona.

Założyciel Virgin Galactic sprawił jednak niespodziankę: poleciał w kosmos już 11 lipca.

No właśnie: czy na pewno w kosmos? Tutaj pojawiają się wątpliwości.

"Richard Branson nie stał się astronautą w międzynarodowym znaczeniu tego słowa, ponieważ ten lot był zbyt niski" - zaznacza w rozmowie z dziennikarką RMF FM Marleną Chudzio dr Elżbieta Kuligowska z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Ekspertka wskazuje na tzw. linię Kármána: to umowna granica między atmosferą Ziemi i przestrzenią kosmiczną, przebiegająca właśnie na wysokości 100 km ponad poziomem morza na Ziemi.

"A oni osiągnęli pułap jakichś 80 km" - zauważa dr Kuligowska.

"Jeszcze w Stanach jest to uznawane za granicę kosmosu, ale w Europie na przykład już nie" - dodaje.

"Jeszcze ciekawsze jest to, że ten lot wydawał się w pełni komercyjny - ale jedna z pań, które były na pokładzie tego statku kosmicznego, opiekowała się eksperymentem naukowym NASA. Zawsze przy okazji tych lotów można coś tam jeszcze odkryć" - zaznacza również ekspertka.

Rozwój komercyjnych lotów w kosmos jest ważny "z punktu widzenia przetrwania ludzkości"

Pytana o ocenę komercyjnych lotów w kosmos, dr Kuligowska zauważa: "Z jednej strony promuje się wiedzę o kosmosie. Może więcej młodych ludzi zostanie zachęconych do studiowania inżynierii i związanych z tym dziedzin, fizyki chociażby. Obawiam się jedynie tego, że start rakiety powoduje dość duże zanieczyszczenia atmosfery: trzeba by oszacować, na ile jest to groźne, na ile jest to znikome w porównaniu z ogromną liczbą lotów samolotowych".

Każda misja zostawia po sobie w przestrzeni tzw. kosmiczne śmieci. W tej chwili całkowita liczba różnego rodzaju odpadków, które już poruszają się kosmosie, szacowana jest na ponad milion.

Komercyjne loty w kosmos to jednak także rozwój nauki.

"Uważam, że rozwój lotów komercyjnych to jest także rozwój astronautyki: dzięki temu, że te loty rozwijamy, że nie robią tego tylko rządowe agencje kosmiczne, ale też firmy, następuje postęp w tej dziedzinie - a z punktu widzenia przetrwania ludzkości, w bardzo odległej przyszłości, ten postęp jest ważny" - podsumowuje dr Elżbieta Kuligowska.