Do 25 wzrosła liczba ofiar zatonięcia promu u południowo zachodnich brzegów Korei Południowej. Służby nadal poszukują 271 osób jednak akcję ratunkową utrudnia zła pogoda oraz silne prądy morskie.

REKLAMA

Do tej pory uratowano 179 osób. Jednak przedstawiciele służb ratunkowych ostrzegają, że szanse na odnalezienie żywych osób są bardzo małe.

Mimo to władze w Seulu poinformowały, że planują wykorzystać do poszukiwań bezzałogowy okręt podwodny. Do wraku promu próbowali dostać się płetwonurkowie, ale silne prądy i mętna woda uniemożliwiły im to zadanie. Również wcześniejsze próby odnalezienia, wewnątrz wraku, ewentualnych ocalałych zakończyły się niepowodzeniem.

Rozpoczął się natomiast proces pompowania powietrza do wnętrza jednostki. Na miejsce katastrofy sprowadzane są dźwigi, które mają pomóc w podniesieniu jednostki.

Na razie nie znana jest przyczyna zatonięcia promu. Śledczy badający sprawę mają przesłuchać kapitana, który wcześniej wyraził żal z powodu śmierci pasażerów jednocześnie odmawiając wzięcia odpowiedzialności za zatonięcie promu. Prowadzący dochodzenie poinformowali, że w chwili kiedy prom wywracał się do góry dnem na mostku nie było kapitana.

Przedstawiciele straży przybrzeżnej poinformowali, że śledztwo koncentruje się na ewentualnych zaniedbaniach załogi, problemach w strefach załadunkowych lub wadach konstrukcyjnych. Jednak w ostatnim czasie prom pozytywnie przeszedł badanie techniczne - informuje agencja Reutera.

Z 475 pasażerów, którzy znajdowali się na promie "Sewol" ok. 340 to uczniowie i nauczyciele ze szkoły średniej Danwon na przedmieściach Seulu, którzy płynęli na szkolną wycieczkę na położoną w Cieśninie Koreańskiej wyspę Czedżu.

(abs)