Przez ponad sto lat uznawany za zaginiony, skradziony lub przeszlifowany na zawsze - diament florencki, jeden z najcenniejszych klejnotów w historii Europy, niespodziewanie ujrzał światło dzienne. Okazuje się, że legendarny skarb dynastii Habsburgów przez dekady spoczywał w sejfie kanadyjskiego banku. Rodzina Habsburgów zdecydowała się przerwać milczenie i opowiedzieć dziennikarzom "The New York Times" niezwykłą historię diamentu, który przetrwał rewolucje, wojny i polityczne burze XX wieku.
- W 1918 roku Habsburgowie ukryli swoje najcenniejsze klejnoty, w tym legendarny diament florencki, by chronić je przed niepewną przyszłością imperium.
- Diament, ważący 137 karatów i mający kształt gruszki, przez dekady owiany był tajemnicą, co wywołało liczne spekulacje o jego losie.
- Rodzina Habsburgów przez 100 lat milczała o miejscu przechowywania klejnotu, który ostatecznie został odnaleziony w sejfie w Kanadzie.
- Bądź na bieżąco! Wejdź na stronę główną RMF24.pl
Przełomowy rok 1918. Europa pogrążona jest w chaosie kończącej się I wojny światowej. Cesarz Austro-Węgier Karol I, świadomy nieuchronnego upadku swojego imperium, decyduje się na desperacki krok: najcenniejsze rodzinne klejnoty Habsburgów zostają wywiezione ze stolicy i ukryte w Szwajcarii. Wśród nich znajduje się wyjątkowy skarb - diament florencki. Ten żółty, 137-karatowy diament o kształcie gruszki, zanim trafił do Habsburgów, był ozdobą dworu Medyceuszy, władców Florencji.
Już wkrótce po wygnaniu cesarskiej rodziny z Wiednia losy diamentu owiane zostają mgłą tajemnicy. Przez dziesięciolecia krążyły plotki, że został skradziony lub być może przeszlifowany. Diament staje się nie tylko przedmiotem westchnień kolekcjonerów i jubilerów, ale także inspiracją dla twórców popkultury.
Prawda okazuje się jeszcze bardziej sensacyjna niż fikcja. Jak zdradzają przedstawiciele rodu Habsburgów, diament florencki nigdy nie został zgubiony. "Od czasu, gdy rodzina uciekła do Kanady w trakcie II wojny światowej, klejnot przechowywany był w sejfie bankowym w Kanadzie" - mówią trzej krewni cesarza, którzy zaprosili dziennikarzy "The New York Times" do obejrzenia diamentu.
Sekret ten przez dziesiątki lat znali tylko najbliżsi. "Im mniej ludzi o nim wie, tym większe bezpieczeństwo" - podkreśla Karl von Habsburg-Lothringen, wnuk Karola I.
Przez lata, gdy pytano o losy diamentu, rodzina milczała, jak się okazało na prośbę żony ostatniego cesarza Austrii - cesarzowej Zyty. Powiedziała o miejscu przechowywania diamentu tylko dwóm osobom - swoim synom Robertowi i Rudolfowi - i poprosiła, aby ze względów bezpieczeństwa pozostawało ono nieujawnione przez 100 lat po śmierci Karola w 1922 roku.
Z kolei bracia przekazali tę informację swoim własnym synom, zanim zmarli.
Pewnego dnia potomkowie Habsburgów w końcu otworzyli starą walizkę, przechowywaną w jednym z kanadyjskich banków. To w niej ukryte były rodzinne skarby - w tym diament florencki.
Jego autentyczność potwierdził Christoph Köchert, przedstawiciel słynnej firmy jubilerskiej, niegdyś cesarskich jubilerów Austrii.
Historia diamentu florenckiego to opowieść o potędze i upadku. Po wygaśnięciu męskiej linii Medyceuszy klejnot trafił do Habsburgów-Lotaryńskich, a w 1745 roku zdobił koronę Franciszka Stefana podczas koronacji na cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Przez kolejne stulecia był symbolem władzy i bogactwa największej dynastii nowożytnej Europy.
Po upadku monarchii cesarzowa Zyta, żona Karola I, zdołała ochronić rodzinne dziedzictwo przed zakusami polityków i złodziei. W czasie II wojny światowej, uciekając przed nazistami, zabrała klejnoty w tekturowej walizce przez Europę do Ameryki, a ostatecznie do Kanady.
Przez lata wokół losów diamentu florenckiego narastały legendy i domysły. Jedna z teorii głosiła, że Habsburgowie, podobnie jak Romanowowie po rewolucji rosyjskiej, sprzedali diament. Pojawiały się nawet podejrzenia, że diament został przeszlifowany i pojawił się na aukcjach pod inną postacią.
Rodzina Habsburgów stanowczo zaprzecza tym plotkom. Dziś twierdzi, że nie wie, skąd wzięły się te plotki i że to nie oni je rozpowszechniali.
Rodzina nie planuje sprzedaży diamentu ani nie spekuluje na temat jego wartości. Dla nich to przede wszystkim bezcenne dziedzictwo i symbol historii, która zatoczyła pełne koło.