Cztery położne ze szpitala w Starachowicach (Świętokrzyskie), zwolnione dyscyplinarnie z pracy po tym, gdy podczas ich dyżuru pacjentka urodziła na podłodze jednej z sal martwe dziecko, złożyły pozwy do sądu o przywrócenie do pracy. Jak poinformowała we wtorek jedna ze zwolnionych, przewodnicząca szpitalnego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Wanda Gut, kobiety domagają się również wypłaty odszkodowania za okres pozostawania bez pracy - w przypadku, gdy sąd orzeknie o konieczności przywrócenia ich na zajmowane wcześniej stanowiska.

REKLAMA

Położne nie są pracownicami lecznicy od 15 listopada. Zostały zwolnione dyscyplinarnie.

Zdaniem pracownic, popieranych przez związek zawodowy, dyrekcja zastosowała wobec nich odpowiedzialność zbiorową - oddział położniczo-ginekologiczny zajmuje dwie kondygnacje szpitala, a położne, przypisane do konkretnych odcinków pracy na oddziale, nie mogły ich opuszczać. Jak wyjaśniała Gut, nie wszystkie pracownice wiedziały, co się działo w części oddziału zajmującej się patologią ciąży.

Do tragedii doszło na początku listopada

Chodzi o zdarzenie z początku listopada. Do szpitala w Starachowicach zgłosiła się kobieta w ósmym miesiącu ciąży, ponieważ przestała czuć ruchy dziecka. Zdiagnozowano, że dziecko nie żyje. Według relacji pacjentki i jej męża, na które powołują się media i co potwierdzają wstępne ustalenia prokuratury, gdy rozpoczęła się akcja porodowa, kobiecie nie udzielono pomocy. Pozostawiona bez opieki, urodziła na podłodze jednej ze szpitalnych sal.

Prokuratura prowadzi postępowanie w związku z narażeniem pokrzywdzonej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Dyrektor szpitala Grzegorz Fitas podjął decyzję o rozwiązaniu umowy z ośmioma osobami, które dyżurowały, gdy kobieta rodziła. To ordynator, pielęgniarka oddziałowa, dwoje lekarzy dyżurnych oraz cztery położne pracujące wówczas na zmianie.

Na stronie internetowej szpitala pojawiły się ogłoszenia o pracę m.in. dla lekarzy ginekologów. Według informacji lokalnych mediów, dyrekcja lecznicy podjęła właśnie decyzję o przeniesieniu oddziału położniczo-ginekologicznego na jedno piętro.

W szpitalu przeprowadzono kontrole

Starachowicki szpital został skontrolowany przez świętokrzyski NFZ. Sprawdzano m.in. tzw. dostępność świadczeń - czy w tym konkretnym czasie na oddziale dyżur pełniło tyle osób (lekarzy, położnych), ile jest wymaganych w warunkach koniecznych do funkcjonowania oddziału, oraz jak oddział funkcjonuje po decyzjach o zwolnieniu części personelu. Postępowanie wyjaśniające podjął Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Świętokrzyskiej Izby Lekarskiej.

Kontrolę w szpitalu przeprowadził też - na polecenie ministra zdrowia - wojewódzki konsultant ds. ginekologii i położnictwa. Jak mówił w połowie listopada minister Konstanty Radziwiłł, wszystko wskazuje na to, że w szpitalu w Starachowicach nie popełniono istotnego błędu medycznego, a "zawiodły przede wszystkim sprawy dotyczące relacji" - zabrakło empatii i komunikacji między ludźmi.

Szef resortu zdrowia zastrzegł, że nie jest upoważniany do ujawniania treści raportu, gdzie zawarto m.in. wiele danych osobowych i informacji dotyczących podejmowanych procedur i stanu zdrowia.

APA