120 tysięcy żołnierzy ma liczyć polska armia od 2010 r. Czy te plany są możliwe do spełnienia? Jak dowiedział się w resorcie obrony reporter RMF FM Marek Smółka, gdyby nie udało się zebrać do tego czasu w pełni profesjonalnej kadry w mundurach, do stanu sił zbrojnych zostaną zaliczeni także kandydaci.

REKLAMA

Z wojskowych prognoz wynika, że ochotników nie zabraknie. Jeżeli nie będą jeszcze na etatach, to do stanu sił zbrojnych zaliczymy kandydatów - powiedział reporterowi RMF FM wiceminister obrony Czesław Piątas. Szkolenie kandydata, który nigdy nie trzymał broni w ręku, będzie trwało pół roku.

Jak zaznaczył wiceminister, ostatnie wcielenie do wojska odbędzie się w listopadzie tego roku. Ostatni żołnierz z obowiązku zostanie zwolniony z koszar we wrześniu przyszłego roku. To jest decyzja nieodwołalna - stwierdził Piątas. Wojskowe Komendy Uzupełnień będą nadal prowadziły pobór, ale polegający wyłącznie na rejestracji elektronicznej i sprawdzeniu kwalifikacji zdrowotnych i zawodowych. Poborowi będą wcielani do armii tylko w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa kraju.

Jednak WKU zapewnia również, że kandydat na żołnierza nie odejdzie z kwitkiem. Mimo braku odpowiednich przepisów po ostatnim listopadowym wcieleniu, nadal będą przyjmować chętnych do służby w zawodowej armii. W tej chwili prowadzone są prace nad projektem pilotażowym z myślą o zainteresowanych służbą zawodową, którzy nie odbędą służby zasadniczej. Będą oni kierowani do ośrodków szkolenia, gdzie będą przechodzili podstawowe szkolenia w danej specjalności wojskowej – zapewniał reportera RMF FM major Jarosław Wójcik z WKU w Krakowie.

Pierwszy etap szkolenia ma trwać trzy miesiące, najlepsi zakwalifikują się do drugiego. A chętnych, jak przekonał się reporter RMF FM Tomasz Bandura, nie brakuje. Posłuchaj jego relacji:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Rządowa reforma armii - niewypałem?

„Armia cię przygarnie, armia cię nakarmi” – tak młodym Polakom obiecywał rząd Donalda Tuska. 1 stycznia 2009 r. miały być już gotowe ustawy zmieniające naszą armię na w pełni zawodową. Jak jednak ustalił reporter RMF FM Marek Smółka, większości z nich nie ma nawet jeszcze w Sejmie.

Młodzi Polacy, którzy podchwycili rządową obietnicę i liczyli na to, że wkrótce zostaną zawodowymi żołnierzami, muszą uzbroić się w cierpliwość. Z punktu widzenia kandydata wszystko jeszcze zostaje po staremu. Do wojska – na szeregowego zawodowego - można się dostać przez służbę zasadniczą. Trwa to około czterech miesięcy. Jednak lada moment taka ścieżka się skończy, bo zgodnie z zapowiedzią listopadowe wcielenie będzie ostatnim.

Nową ścieżką jeszcze iść nie można, ponieważ nie ma zmian w przepisach. Do Sejmu trafiła jedynie nowelizacja starej ustawy, która ma ułatwić wstępowanie do armii, zwiększy limit wiekowy do 30 lat, obniży kryterium wykształcenia do gimnazjalnego i umożliwi powrót do wojska rezerwistom. Brakuje jeszcze wielu nowelizacji ustaw, w tym trzech fundamentalnych – o służbie żołnierzy zawodowych, zakwaterowaniu i narodowych siłach rezerwowych. Ministerstwo obrony prowadzi wyścig z czasem i do grudnia chce złożyć odpowiednie projekty.