Warszawski sąd nie ogłosił wyroku w ponownym procesie byłego senatora Krzysztofa Piesiewicza za trzy zarzuty dotyczące posiadania narkotyków oraz nakłaniania do ich zażycia kobiet, które potem go szantażowały. Sąd zdecydował o wznowieniu zakończonego procesu.

REKLAMA

W końcu sierpnia Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza wysłuchał mów końcowych w tym rozpoczętym w styczniu zeszłego roku i toczącym się za zamkniętymi drzwiami procesie oraz wyznaczył termin ogłoszenia wyroku na 8 września. Prokuratura wnioskowała wówczas o karę pół roku więzienia w zawieszeniu, obrona wniosła zaś o uniewinnienie.

W czwartek został wznowiony przewód sądowy celem uprzedzenia stron o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej czynu - poinformowała PAP w czwartek sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak, rzeczniczka warszawskiego sądu okręgowego ds. karnych. Dodała, że sprawa odbywa się z wyłączeniem jawności, więc nie ma informacji, jaka ewentualna kwalifikacja prawna czynu zarzucanego oskarżonemu jest rozważana.

Broniący byłego senatora mec. Krzysztof Stępiński powiedział natomiast PAP, że w czwartek wyrok nie zapadł z powodów formalnych, a sąd "postanowił, że jeszcze zaliczy pewne dokumenty do materiału dowodowego". Mec. Stępiński już wcześniej zgodził się na podawanie nazwiska swego klienta.

Kolejny termin w sprawie sąd wyznaczył na 15 września. Niewykluczone, że wtedy sąd ogłosi wyrok.

Problemy sprzed 8 lat

W grudniu 2013 roku SR uniewinnił Piesiewicza od wszystkich siedmiu zarzutów dotyczących posiadania w 2008 roku "nie mniej niż 0,2 g" kokainy i nakłaniania do jej zażywania dwóch kobiet, które go szantażowały - Joanny D. i Joanny S. Uzasadnienie wyroku było niejawne.

W maju 2014 roku Sąd Okręgowy w Warszawie częściowo uchylił wyrok uniewinniający. Uwzględniając w części apelację prokuratury, SO zwrócił do ponownego rozpoznania sprawę trzech zarzutów, związanych z posiadaniem przez Piesiewicza narkotyków i nakłaniania kobiet do ich zażywania we wrześniu 2008 roki (kiedy nagrały film kompromitujący senatora).

SO utrzymał zaś uniewinnienie od pozostałych czterech zarzutów dotyczących posiadania i nakłaniania przez Piesiewicza do zażywania narkotyków głównej szantażystki Joanny D. z czerwca i lipca 2008 roku Jest ono już prawomocne.

W 2009 roku "Super Express" ujawnił film z udziałem senatora, nagrany w jego mieszkaniu przez Joannę D. Film - na którym słychać wulgarne komentarze kobiety - miał być dowodem, że senator posiadał i zażywał narkotyki. On sam zaprzeczył, by je zażywał; twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa.

Spotkanie senatora z Joanną D. i striptizerką Joanną S. nagrano we wrześniu 2008 roku, a potem kilka razy "odsprzedawano" politykowi kompromitujące taśmy. Według mediów senator miał zapłacić za nagrania ponad 550 tys. zł.

W 2009 roku Halina S., znajoma Joanny D., zadzwoniła za jej wiedzą do senatora, mówiąc, że "pies wygrzebał z ziemi płyty z nagraniami". Za niemal 40 tys. zł senator "odkupił" od niej nagrania, jednak szantażyści znów zażądali pieniędzy. Zagrozili też upublicznieniem nagrań. Wówczas senator zawiadomił prokuraturę.

W listopadzie 2009 roku zatrzymano osoby wskazane przez Piesiewicza. W 2011 roku troje szantażystów skazano na kary po 1,5 roku więzienia. Zbigniewa S. uznano za winnego kierowania szantażem, a Joannę D. i Halinę S. - wykonania tego. Wyrok ten utrzymał w 2012 roku sąd okręgowy.

70-letni Piesiewicz był obrońcą w procesach politycznych w PRL, m.in. w procesie działaczy Solidarności i KPN. W 1985 roku był oskarżycielem posiłkowym w procesie oficerów SB sądzonych za uprowadzenie i zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki. Zasłynął jako współautor scenariuszy filmowych do filmów Krzysztofa Kieślowskiego.

(az)