Prof. Janusz Heitzman został usunięty z zespołu Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego przy Ministerstwie Sprawiedliwości, a Rzecznik Praw Obywatelskich zawiesił jego członkostwo w Komisji Ekspertów ds. Ochrony Zdrowia Psychicznego - napisała w poniedziałek Wirtualna Polska. Dziennikarze portalu opisali historię 18-letniego Marka, który twierdzi, że trzy lata temu znany psychiatra miał zapraszać go do domu, częstować alkoholem i zachowywać się wobec niego niestosownie. Sam zainteresowany twierdzi, że nigdy nie zapraszał swoich pacjentów do domu, a relacja z chłopakiem miała bardziej charakter towarzyski niż zawodowy.

REKLAMA

  • 18-letni dziś Marek twierdzi, że w wieku 15 lat prof. Janusz Heitzman zapraszał go do domu i częstował alkoholem, a także spędzał z nim czas w łóżku, tłumacząc to "lepszym poznaniem".
  • Prof. Heitzman stanowczo zaprzecza zarzutom, podkreślając: "Nie utrzymuję prywatnych kontaktów z pacjentami. Wyjątkiem są osoby, które znałem, zanim zostały moimi pacjentami (rodzina, znajomi, dzieci znajomych)".
  • Po publikacji reportażu WP prof. Heitzman został odwołany m.in. z funkcji w Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, Komisji Ekspertów ds. Ochrony Zdrowia Psychicznego.
  • Więcej informacji z Polski i świata znajdziesz na RMF24.pl.

Michał Janczura i Dariusz Faron w swoim reportażu "Nietykalny" dla portalu wp.pl przytaczają historię Marka, który twierdzi, że gdy miał 15 lat, gościł w mieszkaniu prof. Heitzmana wielokrotnie. Psychiatra miał wysyłać mu zdjęcia z wakacji, wymieniać się z nim wiadomościami i udzielać porad dotyczących życia osobistego. Z relacji wynika również, że spał w tym samym łóżku co Heitzman, był częstowany alkoholem, a lekarz masturbował się przy nim.

Młody człowiek nie zgłosił sprawy na policję - zrobiła to dopiero jego partnerka, która znalazła w jego telefonie nagranie dokumentujące kontrowersyjne zachowanie psychiatry. Było ono dowodem w sprawie. Prokuratura wstępnie umorzyła śledztwo, koncentrując się jedynie na wątku rozpijania małoletniego, nie badając seksualnego charakteru relacji ani wykorzystania stosunku zależności.

Prof. Heitzman zaprzecza zarzutom

"Nie utrzymuję prywatnych kontaktów z pacjentami. Wyjątkiem są osoby, które znałem, zanim zostały moimi pacjentami (rodzina, znajomi, dzieci znajomych)" - wyjaśnia profesor w oświadczeniu, podkreślając, że Marek był traktowany jak "syn znajomego".

Zaprzecza temu ojciec chłopca, twierdząc, że po raz pierwszy spotkał profesora w jego gabinecie, gdy przyszedł tam z synem.

Równolegle - jak donosi wp.pl - wobec profesora prowadzone jest inne postępowanie dotyczące wykorzystania seksualnego osoby poniżej 15. roku życia. Rzekome zdarzenie miało miejsce kilkanaście lat temu. Pokrzywdzony ujawnił sprawę podczas konsultacji psychiatrycznej, a lekarka zgłosiła ją odpowiednim organom. Nie jest jasne, czy sprawa nie jest przedawniona.

Instytucje reagują na medialne doniesienia

Prof. Heitzman od 20 lat jest szefem Kliniki Psychiatrii Sądowej w podlegającym ministrowi zdrowia Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.

Po publikacji reportażu - jak informuje wp.pl - minister zdrowia odwołał prof. Heitzmana z funkcji członka Rady do spraw Zdrowia Psychicznego, a także przygotował zarządzenie odwołujące go z funkcji pełnomocnika MZ ds. psychiatrii sądowej. Tego samego dnia uchylono zarządzenie powołujące do życia taką funkcję.

Od 1 listopada br. prof. Heitzman nie pełni już funkcji kierownika merytorycznego w projekcie FERS. Psychiatra sam zrezygnował z tej funkcji.

Prof. Janusz Heitzman został usunięty również z zespołu Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego przy Ministerstwie Sprawiedliwości, a Rzecznik Praw Obywatelskich zawiesił jego członkostwo w Komisji Ekspertów ds. Ochrony Zdrowia Psychicznego.

Dodatkowo sprawę badają: Naczelna Izba Lekarska, Rzecznik Praw Dziecka oraz Państwowa Komisja ds. czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletnich.

Środowisko lekarskie i "tajemnica poliszynela"

Dziennikarze wskazują, że w środowisku psychiatrycznym zarzuty wobec profesora nie są niespodzianką. Wielu lekarzy określa sprawę jako "tajemnicę poliszynela", jednak niewielu chce zabierać głos publicznie.

"Wokół profesora od miesięcy panuje zmowa milczenia" - podkreślają autorzy reportażu.