Prace spawalnicze i kontakt z materiałem łatwopalnym - to wstępna przyczyna wczorajszego pożaru na okręcie Marynarki Wojennej ORP Mewa. Niewykluczone, że doszło do błędu ludzkiego. Prokuratura czeka na szczegółową, pisemną opinię ekspertów.

REKLAMA

Do pożaru doszło wczoraj na terenie stoczni w Gdańsku. Do szpitala trafiło w sumie 8 osób. Dwóch ciężko rannych stoczniowców i sześciu marynarzy.

Śledztwo w sprawie pożaru wszczęła dziś Prokuratura Rejonowa w Gdańsku-Oliwie. Chodzi o sprawdzenie zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób, którego następstwem jest ciężki uszczerbek na zdrowiu dwóch osób pokrzywdzonych. Oględziny, przeprowadzone dziś na miejscu zdarzenia przez prokuratora w obecności biegłego z zakresu pożarnictwa, doprowadziły do ustalenia wstępnej przyczyny tego zdarzenia. Wszystko wskazuje na to, że przyczyną były prace spawalnicze prowadzone w kabinie okrętu Mewa i prawdopodobnie kontakt z materiałem łatwopalnym, znajdującym się tam w kabinie - mówi Ewa Burdzińska, zastępca Prokuratora Rejonowego Gdańsk-Oliwa.

Na razie śledczy nie chcą oceniać, czy doszło do błędu człowieka. Dopiero po otrzymaniu szczegółowej ekspertyzy od biegłego w formie pisemnej będzie można zastanowić się nad tym, czy przyczyną tego pożaru nie było zaniedbanie i jakiś błąd ludzki - mówi prokurator Burdzińska.

Do pożaru doszło, pod pokładem, w pomieszczeniu, w którym zazwyczaj trzymana jest żywność. Jak mówi Bartosz Zajda, rzecznik prasowy dowódcy Marynarki Wojennej, ogień jeszcze przed przyjazdem straży pożarnej ugasili marynarze, którzy pozostawali na okręcie podczas remontu.

Stoczniowcy są w ciężkim stanie

Do szpitala trafiło wczoraj sześciu wojskowych, którzy podtruli się czadem. Jeden z nich dodatkowo poparzył sobie kolana i nadal jest w szpitalu na obserwacji. Bardzo ciężki jest natomiast stan poparzonych stoczniowców. Obaj są śpiączce. Jeden z nich został przetransportowany do Zachodniopomorskiego Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń w Gryficach, drugi pozostaje w jednym z gdańskich szpitali.

Spółka prowadzi wewnętrzne postępowanie

W spółce, która jest wykonawcą planowanego do sierpnia remontu ORP Mewa, prowadzone jest wewnętrzne postępowanie w sprawie pożaru. Sprawy na pewno nie będzie natomiast badać Okręgowy Inspektorat Pracy w Gdańsku, bo formalnie ciężko poparzeni stoczniowcy nie byli pracownikami spółki Baltic Engineering, a jedynie wykonywali dla niej usługi spawalnicze. Poszkodowani nie mieli stosunku pracy. Mieli własną działalność gospodarczą - powiedziała Jolanta Zedlewska, rzecznik prasowy gdańskiego Okręgowego Inspektoratu Pracy. Na ekspertyzę, która pomoże ocenić czy pożar był spowodowany błędem ludzkim, śledczy z Gdańska będą czekać mniej więcej półtora miesiąca.