W Warszawie zmarł Adam Hanuszkiewicz, wybitny aktor i reżyser teatralny. Miał 87 lat. Był dyrektorem artystycznym Telewizji Polskiej, później dyrektorem warszawskich teatrów: Powszechnego, Narodowego i Nowego.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

zborowski

Inscenizacje Hanuszkiewicza wzbudzały zachwyt jednych i oburzenie innych. Urodził się w 1924 roku we Lwowie. Debiutował w 1945 roku w rzeszowskim teatrze rolą Wacława w "Zemście" Aleksandra Fredry. W latach 1956-63 był dyrektorem artystycznym Telewizji Polskiej, później dyrektorem teatrów warszawskich: Powszechnego, Narodowego i Nowego.

Był współtwórcą i pierwszym reżyserem naczelnym Teatru TV. W Teatrze Telewizji realizował programowo klasyków wielkiej literatury europejskiej, m.in. Moliera, Williama Szekspira, Fiodora Dostojewskiego, Antoniego Czechowa, Marka Twaina, a także klasykę narodową - od Adama Mickiewicza po Sławomira Mrożka.

Na dorobek artysty składają się też role filmowe. Zadebiutował w roku 1949 rolą Władka w dramacie wojennym "Za wami pójdą inni" (1949) w reżyserii Antoniego Bohdziewicza. Wystąpił też w filmach "Trio" Jerzego Gruzy, "Ręce do góry" Jerzego Skolimowskiego, "Przedwiośniu" Filipa Bajona. Na teatralnych deskach wcielał się m.in. w role Hamleta, Don Juana, Prospera w "Burzy", Tytusa w "Berenice".

W 1951 roku Hanuszkiewicz zadebiutował w roli reżysera, w Teatrze Polskim w Poznaniu, sztuką Leonida Rachmanowa "Niespokojna starość". W swoich inscenizacjach szukał nowych środków wyrazu. Podczas przygotowanej przez niego inscenizacji "Miesiąca na wsi" po scenie Teatru Małego biegały psy. Jego Kordian, grany przez Andrzeja Nardellego, monolog na Mont Blanc wygłaszał na drabinie, a "Balladyna" była jedną z najsłynniejszych inscenizacji dzieł Słowackiego - odtwórcy postaci Goplany, Chochlika i Skierki jeździli po scenie na nowoczesnych hondach.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

olbrychski

Teatr Hanuszkiewicza często budził kontrowersje - miał swoich gorących wielbicieli, jak i zdecydowanych przeciwników. Recenzenci pisali o nim: "odmóżdżacz polskiego teatru", "niszczyciel kultury polskiej", "barbarzyńca w ogrodzie tradycji".

Jednocześnie praca Hanuszkiewicza spotykała się z uznaniem wielu znaczących osobistości świata kultury. "Pan buduje przedstawienie jak symfonię" - powiedział Hanuszkiewiczowi Witold Lutosławski. "Na miejscu innych reżyserów klasyki popełniłbym samobójstwo, bo to się już nie da inaczej, niż ty to robisz, zrealizować" - mówił do Hanuszkiewicza Jan Kott.

Adam Hanuszkiewicz był samoukiem. Nie ukończył, czego żałował, żadnej z artystycznych uczelni. Na uniwersytetach bywałem wykładowcą, ale nigdy studentem. A uniwersytet człowiekowi jest potrzebny. Student najpierw dowiaduje się na wykładzie, o czym jest "Balladyna", a później tak ją czyta, żeby mu się wszystko zgadzało z tym, co mówił profesor. Ja byłem sam - mówił reżyser.

Za najważniejsze spektakle w swej karierze reżyserskiej sam Hanuszkiewicz uważał "Norwida" i "Wesele" w Teatrze Narodowym. Jak podkreślał w wywiadach prasowych, klasyczne teksty literatury dramatycznej "są najbardziej współczesną literaturą, ale teatr musi ten fakt swoimi przedstawieniami udowodnić".

Hanuszkiewicz czterokrotnie się żenił, w tym trzy razy z aktorkami: Zofią Rysiówną, Zofią Kucówną i Magdaleną Cwenówną. To właśnie Cwenówna odebrała w listopadzie 2008 r. specjalnego Feliksa Warszawskiego, przyznanego Hanuszkiewiczowi. Artysta nie przybył na uroczystość ze względu na złe samopoczucie. Jest bardzo wzruszony, bo to nagroda od środowiska - mówiła Cwenówna, odbierając statuetkę.