Złoty odreagował w poniedziałek niewielką część piątkowego spadku, które nastąpiło po obniżeniu polskiego ratingu przez agencję S&P. O godz. 17.20 euro kosztowało 4,46 zł, dolar 4,09 zł, a frank 4,07 zł.

REKLAMA

Zdaniem analityka z Domu Maklerskiego BOŚ Konrada Ryczki początek tygodnia przyniósł "kosmetyczne odreagowanie" na złotym, który wyraźnie tracił w piątek po decyzji S&P.

Równocześnie byliśmy świadkami reakcji na obniżkę ratingu na rynku długu, gdzie rentowności benchmarkowych papierów dłużnych wzrosły do poziomu 3,25 proc. Pomimo iż przecena złotego wyhamowała (m.in. w strefie oporu na 4,40-4,50 EUR/PLN), to nastroje wokół polskich aktywów pozostają negatywne, czego potwierdzeniem jest dzisiejszy przebieg sesji w Warszawie - ocenił Ryczko.

Analityk zaznaczył, że poniedziałkowy handel na rynku odbywał się przy braku inwestorów z USA. Inwestorzy czekają obecnie na kolejne komentarze przedstawicieli innych agencji, gdyż rynek zastanawia się, czy pozostałe (Fitch/Moody’s) również w przyszłości mogą np. obniżyć perspektywę - dodał.

Także według analityka Domu Maklerskiego mBanku Kamila Maliszewskiego kurs EUR/PLN zanotował w poniedziałek niewielką korektę piątkowych wzrostów. Biorąc jednak pod uwagę skalę osłabienia złotego z ubiegłego tygodnia, takie zachowanie naszej waluty wydaje się w pełni naturalne.

Potwierdziły się także obawy dotyczące sytuacji na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, która znalazła się na nowych dołkach, tracąc dziś ponad 3 proc. Nie przywiązujemy dużej wagi do dzisiejszego zachowania kursu, gdyż cofnięcie nawet do okolic 4,43 nie zmieniłoby niekorzystnej perspektywy na polskiej waluty, na którą składa się cały szereg czynników. Dwa najważniejsze to z pewnością obniżka ratingu dla polskich obligacji dokonana przez agencję S&P oraz wizja procedowania nad ustawą w sprawie kredytów walutowych w obecnym kształcie, co będzie bardzo niekorzystnie wpływać na wyceny polskich aktywów - zaznaczył.

Maliszewski ocenił, że w obliczu tak znaczącego osłabienia polskiej waluty koszty obsługi zadłużenia zagranicznego mogą okazać się wyższe od założonych w budżecie, nie mówiąc już o rosnących w poniedziałek o 7 proc. rentownościach polskich 10-letnich obligacji. Sugeruje to, jego zdaniem, że w ramach kolejnych aukcji Polska będzie zmuszona zaoferować inwestorom wyższy kupon.