Fundacja Rozwoju Kultury Fizycznej opłacająca animatorów prowadzących zajęcia na orlikach pod lupą prokuratury - dowiedział się reporter RMF FM Kuba Kaługa. Chodzi o rozliczenia trzech projektów współfinansowanych w 2016 roku z publicznych pieniędzy. Ministerstwo Sportu chce od fundacji zwrotu ponad dwóch milionów złotych.

REKLAMA

Prokuratura wyjaśnia aktualnie, czy i jeśli tak to dlaczego łamana była tam ustawa o rachunkowości i co było powodem prowadzenia nierzetelnej księgowości.

Nieprawidłowości dotyczą księgowania, to jest braku wyodrębnionej ewidencji księgowej, wydatków w związku z realizacją projektów dofinansowanych ze środków publicznych. W toku prowadzonego dochodzenia wyjaśniane są okoliczności i przyczyny ujawnionych nieprawidłowości, także pod kątem zweryfikowania, czy prowadzenie nierzetelnej księgowości mogło być wynikiem innego przestępstwa, jak chociażby sprzeniewierzenia, czy przywłaszczenia środków pochodzących z dofinansowania publicznego - powiedziała RMF FM Tatiana Paszkiewicz z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Śledczy nie mówią więcej, bo czekają na raport z kontroli przeprowadzonej w fundacji przez Ministerstwo Sportu i Turystki.

Dziennikarz RMF FM poznał już treść tego dokumentu. Wytknięto w nim mnóstwo nieprawidłowości i negatywnie oceniono wydatkowanie publicznych pieniędzy. Chodzi o programy "Lokalny Animator Sportu", "Mały Mistrz" oraz "Junior Sport".

W raporcie mowa chociażby o 54 szkoleniach, których fundacja nie mogła finansować z publicznych środków. Dodatkowo dokumenty nie potwierdzają faktycznego udziału uczestników w tych szkoleniach. Prowadzącym fundację wytknięto też między innymi niegospodarność, wypłacanie nienależnych wynagrodzeń, zaciągnie zobowiązań bez zgody Rady Fundacji, zbyt późne przeprowadzenie promocji projektów czy nieuprawnione zakupy sprzętu sportowego. Kontrolerów zdziwiło m.in. to, że do projektów zaangażowano osoby, które w tym samym czasie pracowały między innymi jako kucharz, barman, pomoc kuchenna czy konserwator w ośrodku wypoczynkowym prowadzonym przez fundację.

Ministerstwo chce zwrotu ponad 2 milionów złotych z odsetkami

Ministerstwo chce teraz zwrotu ponad 2 milionów złotych z odsetkami. Kontrolę przeprowadzono w marcu tego roku. Niespełna dwa tygodnie po niej stanowisko prezesa fundacji stracił Paweł Okoniewski - przedsiębiorca z Pomorza, związany z działaczami Prawa i Sprawiedliwości.

Paweł Okoniewski przyznał, że to od naszego reportera dowiedział o prowadzonym przez prokuraturę postępowaniu. Jak powiedział, nie wie, dlaczego został odwołany ze stanowiska prezesa Fundacji Rozwoju Kultury Fizycznej.

Nie były wskazane powody odwołania. Statut fundacji na to pozwala. Dostałem odwołanie bez wyjaśnień. Nie chciałbym dywagować - mówi Okoniewski. Przyznaje także, że widział projekt wystąpienia pokontrolnego. Problem polega na tym, że jako prezes Fundacji ustosunkowałem się tego, ale nie zostało to ujęte. Nie widziałem raportu w ostatecznym kształcie, ale domyślam się jego wydźwięku - powiedział Okoniewski.

Jak mówi, wycofał się z polityki, a stowarzyszenie "Transparenty Gdańsk", w którym udzielał się w ostatniej kampanii samorządowej, już nie funkcjonuje. Paweł Okoniewski występował wtedy wspólnie z Andrzejem Jaworskim, kandydatem PiS na prezydenta Gdańska. Prezesem Fundacji Rozwoju Kultury Fizycznej został po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych.

O wątpliwościach dotyczących Fundacji Rozwoju Kultury Fizycznej informowaliśmy już rok temu. Chodziło o kłopoty z wypłacaniem środków dla ponad 300 opiekunów orlików w całym kraju.

(mpw)