Agata Wróbel, dwukrotna medalistka olimpijska w podnoszeniu ciężarów, promowała w Warszawie swoją autobiografię "Ciężar życia", napisaną wspólnie z dziennikarzem Mateuszem Skwierawskim. Spotkanie autorskie stało się także okazją do ujawnienia, co stało się z jej bezcennymi medalami olimpijskimi - srebrnym z Sydney i brązowym z Aten. Sportsmenka w "Dzień dobry TVN" wyznała również, jak obecnie wygląda jej życie. "Wiem, że nigdy nie będę zdrowa i nigdy nie odzyskam wzroku" - mówiła.
Agata Wróbel przez ostatnie lata zmagała się z wieloma problemami. W pewnym momencie jej sytuacja życiowa była dramatyczna - zawodniczka miała około 60 tys. zł długu, a jej majątkiem zaczął interesować się komornik. Dodatkowo borykała się z poważnymi problemami zdrowotnymi, w tym niemal całkowitą utratą wzroku. Jej położenie było na tyle trudne, że rozważała sprzedaż swoich medali olimpijskich, by zdobyć środki na utrzymanie.
Jak się okazuje, oba krążki trafiły w ręce jej wieloletniego trenera Ryszarda Soćki, dla którego sprzedaż medali obcym osobom była nie do zaakceptowania.
Jak zdradził w rozmowie ze Sportowymi Faktami WP, gdy Agata zwierzyła mu się, że chce sprzedać olimpijskie trofea w internecie, próbował zainteresować sprawą Muzeum Sportu - ówczesne kierownictwo nie było jednak gotowe za nie zapłacić, choć zadeklarowało przyjęcie medali.
Agata bardzo potrzebowała pieniędzy, więc to nie wchodziło w grę. Kombinowałem dalej. Ostatecznie zaproponowałem Agacie, że kupię te medale za 12 tys. zł. Ona chciała je sprzedać w internecie za mniejszą kwotę. Jednocześnie obiecałem, że biorę je tylko w przechowanie i że to wciąż jej medale - podkreśla.
Dziś zapewnia, że jest gotów oddać medale swojej byłej podopiecznej za symboliczną kwotę. Wierzy, że Agata wkrótce upora się z problemami i je odbierze.
Na czwartkowej premierze książki trener rozważał nawet wręczenie ich Agacie - taki pomysł podsunęła mu żona, jednak "zna Agatę na tyle dobrze, że wie, iż nie przyjęłaby ich w takich okolicznościach".
Ona nigdy nie chciała łaski czy jałmużny. Zawsze była charakterną dziewczyną - dodaje.
Obecnie Ryszard Soćko mieszka na wsi pod Siedlcami i zajmuje się... hodowlą kangurów.
Nie jest tajemnicą, że Agata Wróbel od lat zmaga się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Ma polineuropatię, cukrzycę i postępującą utratę wzroku. Opowiedziała o tym w "Dzień dobry TVN".
Jestem osobą bardzo słabowidzącą. To jest taka moja osobista tragedia. Życie stało się dużo cięższe, niż było i ta codzienność, kiedy niczego dokładnie nie widzę. Widzę bardzo słabo. Chodzenie, przyzwyczajanie się. Najgorzej jest w nowych miejscach. Muszę używać białej laski. Nie jestem przyzwyczajona, żeby kogoś cały czas prosić o pomoc. Kiedy na przykład nie mogę już jeździć samochodem, (...) pozałatwiać wszystkich spraw. Nie potrafię pogodzić się z tą sytuacją, że tak wszystko się wydarzyło - mówiła w programie "Dzień Dobry TVN".
Przyznała, że marzy już tylko o jednym: własnym domu dla siebie i swoich futrzanych dzieci. Wiem, że nigdy nie będę zdrowa i nigdy nie odzyskam wzroku. Wiem, że nie będzie lepiej. Lekarze mi powiedzieli, że nie będzie lepiej, że nie da się zrobić już nic. Że okulary też nie pomogą. Dlatego marzę o czymś, co może się jeszcze spełnić. Takim moim chyba jedynym marzeniem jest mieć po prostu własny dom dla siebie i dla moich wszystkich futrzanych dzieci. Taki, gdzie będę się czuła po prostu bezpiecznie ze swoim partnerem i z moimi dziećmi - dodała.
Wróbel była jedną z największych gwiazd polskiego sportu przełomu wieków. W Sydney w 2000 roku sięgnęła po srebrny medal olimpijski. Pamiętam przed startem ten strach i ten ciężar, który niosłam, żeby nikogo nie zawieść. Zawsze mówiłam, że nie przegrałam złota, tylko wygrałam srebro. Dla mnie te igrzyska były wygraną - wspominała.
Cztery lata później, w Atenach, zdobyła brązowy medal. Po sukcesach przyszły jednak kontuzje i wyczerpanie organizmu. Karierę zawiesiła w 2006 roku, a później wyjechała do Anglii, gdzie pracowała m.in. w sortowni odpadów. W 2010 roku ogłosiła definitywne zakończenie kariery. Chciałam jeszcze coś osiągnąć, ale czułam, że już nic więcej nie będzie. Mój organizm się wyczerpał - przyznała.
Mimo prób ułożenia sobie życia poza sportem była mistrzyni świata i trzykrotna mistrzyni Europy wciąż tęskni za atmosferą zawodów.
Nawet po zakończeniu kariery, kiedy chciałam spróbować normalnego życia, to powiem szczerze, że brakuje mi tego sportu, emocji, takich wyjazdów na zawody, spotykania ludzi, których poznałam. Kiedy oglądam jeszcze jakieś zawody, wiadomo, no nie widzę tego wszystkiego, ale są takie myśli: "Boże, jak ja bym chciała tam być, przeżyć to jeszcze raz". Nic nie wróci tak naprawdę - przyznała łamiącym się głosem - wyznała ze łzami w oczach.