Przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczy się proces o odszkodowanie za represje, których w czasach PRL miał doznać Ludwik Dorn - opozycjonista, współtwórca PiS i były marszałek Sejmu - ustaliła "Gazeta Wyborcza". Wniosek o wypłatę miliona złotych złożyły jego trzecia żona Izabela oraz najmłodsza córka.
- Bliscy Ludwika Dorna domagają się od Skarbu Państwa miliona złotych odszkodowania za represje, jakich polityk doznał w PRL.
- Prokurator wnioskuje o przesłuchanie żony i wszystkich córek Dorna.
- Kolejna rozprawa w sprawie odszkodowania ma odbyć się w grudniu; wdowa po Dornie odmówiła publicznego komentowania swoich motywów.
- Po więcej aktualnych informacji zapraszamy na RMF24.pl.
Izabela Dorn, urodzona w latach 70., poznała Ludwika Dorna dopiero po 2005 r., czyli dobrze ponad dekadę po upadku komunizmu. Polityk w drugiej połowie lat 70. był aktywnym współpracownikiem Komitetu Obrony Robotników. Jak pisał Jacek Hugo-Bader na łamach "Wyborczej", Dorn jeździł na procesy robotników z Radomia i Ursusa, woził rodzinom represjonowanych żywność, pieniądze i opał. "Jest szaleńczo odważny, brawurowy, więc ciągle obrywa. Któregoś razu esbecy tłuką go pałami po gołych piętach. Komitet w obawie o jego życie wydaje mu zakaz wyjazdów" - można było przeczytać.
Sierpień 1980 r. spędził w areszcie przy ul. Rakowieckiej. Po wyjściu stworzył Ośrodek Badań Społecznych "Solidarności" Regionu Mazowsze, prowadzący niezależne badania opinii. Po wprowadzeniu stanu wojennego SB wystawiła za nim list gończy; przez półtora roku się ukrywał.
Po 1989 r. Dorn był jedną z czołowych postaci prawicy. Współtworzył PiS, zyskał przydomek "trzeciego bliźniaka", pełnił funkcje ministra, wicepremiera i marszałka Sejmu. Pod koniec kariery odszedł z PiS i bez powodzenia startował z list PO. Zmarł w kwietniu 2022 r., w wieku 67 lat. Pozostawił cztery córki i trzy żony.
Postępowanie o odszkodowanie prowadzone jest na podstawie uchwalonej w 1991 r. tzw. ustawy lutowej, umożliwiającej represjonowanym - a po ich śmierci ich bliskim - dochodzenie zadośćuczynienia od Skarbu Państwa. Decyzje w tych sprawach podejmują sądy, a w postępowaniu uczestniczy także prokurator.
Osobie represjonowanej i osobom uprawnionym po jego śmierci należą się pieniądze. Walka prawnicza toczy się tylko o ich wysokość - mówi "Wyborczej" prokurator Stanisław Wieśniakowski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, który od dwóch dekad prowadzi takie sprawy.
W ostatnich latach rośnie zarówno liczba wniosków, jak i wysokość żądanych kwot. Dziś "normalna kwota" dochodzonego zadośćuczynienia to kwoty milionowe - przyznaje prokurator.
W sprawie Dorna o milion złotych wystąpiły jego ostatnia żona i najmłodsza córka. Prokurator Wieśniakowski zawnioskował jednak o przesłuchanie byłych żon i starszych córek polityka, bo - jak wyjaśnia - ostatnia żona Ludwika Dorna w czasach, gdy prowadził on działalność niepodległościową, była małym dzieckiem i nie może posiadać wystarczającej wiedzy dotyczącej represji.
Prokurator chce również, by wszystkie uprawnione osoby zostały objęte jednym postępowaniem, by uniknąć sytuacji, w której ktoś dochodzi roszczeń po wypłacie świadczeń dla innego bliskiego. Brakuje jednak centralnego rejestru wypłat, co utrudnia pracę.
Według Wieśniakowskiego sądy wypracowały praktykę opartą na długości internowania, sytuacji rodzinnej, zawodowej i skutkach represji. Dziś można przyjąć, że maksymalna kwota do zaakceptowania to do 20 tys. zł za miesiąc internowania - mówi.
Sędzia Anna Ptaszek, rzeczniczka warszawskiego sądu, podkreśla, że majątek represjonowanego - a Dorn posiadał m.in. dom o pow. 210 m kw. - nie ma znaczenia. Zadaniem sądu jest orzeczenie należnego odszkodowania za krzywdy osoby walczącej za wolność kraju. Nawet jeśli jej już nie ma wśród nas - tłumaczy "Wyborczej".
Izabela Dorn odmówiła komentarza.