Lech Wałęsa ma przeprosić byłego pracownika Stoczni Gdańskiej, Henryka Jagielskiego za nazwanie go tajnym współpracownikiem SB, zarzucenie mu pobicia kolegi w stoczni i stwierdzenie, że należał do "tajnego stowarzyszenia" – orzekł gdański sąd. Były prezydent został też zobowiązany do zapłacenia 15 tys. zł wraz z odsetkami od czerwca 2017 r., pokrycia kosztów procesu oraz zaprzestania rozpowszechniania tych informacji.

REKLAMA

Sąd Okręgowy w Gdańsku ogłosił wyrok w procesie o naruszenie dóbr osobistych z powództwa byłego pracownika Stoczni Gdańskiej Henryka Jagielskiego przeciwko Lechowi Wałęsie. Jagielski domagał się przeprosin, 20 tys. zł zadośćuczynienia i zaprzestania rozpowszechniania informacji. Pełnomocnik Wałęsy domagał się oddalenia powództwa w całości.

Sąd orzekł, że Lech Wałęsa ma przeprosić Henryka Jagielskiego "za bezpodstawne oskarżenie Henryka Jagielskiego" na Twitterze, na portalach gazeta.pl i dziennik.pl oraz listownie.

Henryk Jagielski pozwał Lecha Wałęsę do sądu za nazwanie go tajnym współpracownikiem SB. W toku procesu powód zarzucił pozwanemu także mówienie nieprawdy o jego przynależności do "jakiegoś dziwnego stowarzyszenia o zbrodniczym charakterze" oraz, że "pobił kolegę w stoczni w latach 70."

Pełnomocnik pozwanego, mecenas Maciej Prusak podczas mowy końcowej wniósł o oddalenie powództwa w całości i zasądzenia od powoda zwrotu kosztów zastępstwa procesowego. Proces toczył się od maja ubiegłego roku przed Sądem Okręgowym w Gdańsku.

Rejestrację Jagielskiego potwierdził na pierwszej rozprawie, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz. Przyznał wówczas, że pracując wraz z Piotrem Gontarczykiem nad książką "SB a Lech Wałęsa" (wydana w 2008 r. przez IPN) odkrył, że SB zarejestrowała Jagielskiego w latach 60. jako swojego tajnego współpracownika o pseudonimie "Rak".

(MN)