Po zawetowaniu pierwszego projektu ustawy o biopaliwach i wyrzuceniu do kosza drugiego, w Sejmie zaczynają się prace nad trzecią już wersją tej ustawy. Okazało się jednak, że projekt jest niezgodny z prawem UE.

REKLAMA

Projekt złożoby przez ludowców jest właściwie tożsamy z tym, co przeszło już przez Senat i tylko z powodu głośnego błędu – „innych roślin” - trafiło na sejmową blokadę.

Wydawałoby się, że po usunięciu kontrowersyjnych słów, projekt powinien być już bez zarzutu, tymczasem zajmująca się nim sejmowa komisja europejska otrzymała ekspertyzę mówiącą, że jest on niezgodny z prawem Unii Europejskiej.

Później jednak - po dokładniejszym

zbadaniu - okazało się, że owa niezgodność to wynik spięć między uczestnikami gry bioparlamentarnej.

Owa niezgodność z unijnym prawem dotyczyła wprowadzanego przez Senat 5-letniego obowiązku produkcji biopaliw wyłącznie z polskich surowców. Bo jak przyznaje szef komisji europejskiej Józef Oleksy, Unia rzeczywiście nie pozawala na ograniczanie dostępności surowca w gronie krajów unijnych.

Jak więc doszło do tego, że niemal gotowa już ustawa zawierała tak kardynalny błąd? To była dla mnie wyraźna furtka do zawetowania tej ustawy - mówi Marek Sawicki z PSL-u, partii forsującej projekt, i przypomina, że trefną poprawkę wprowadził SLD-owski Senat.

Jeślibyśmy jej w tej chwili na obecnym etapie nie wprowadzili, w Sejmie nie przedyskutowali, to obawiam się, że po kolejnym przejściu przez Senat ona w Sejmie mogłaby uzyskać aprobatę a wtedy mamy weto prezydenta - dodaje Sawicki.

Teraz posłowie PSL chcą wprowadzenia ustawy jeszcze w tym roku, bo jak mówią – warto. Nawet na tych kilka miesięcy ze względu na traktat akcesyjny. Jest mowa o tym, że nasze krajowe instrumenty wsparcia tego typu działań, stosowane w roku przed akcesją, mogą być kontynuowane – wyjaśnia pośpiech Jarosław Kalionowski.

22:20