13 ratowników z Polski z Centralnej Stacji ratownictwa Górniczego w Bytomiu już w nocy pojechało do kopalni w Karwinie, by wspomóc Czechów w akcji ratunkowej pod ziemią. Nasze zastępy dostały konkretne zadanie - mówił reporterce RMF FM Annie Kropaczek Andrzej Kleszcz, wiceprezes do spraw technicznych z tej stacji.

REKLAMA

Pojechały od nas dwa zastępy pogotowia specjalistycznego, które jest wyspecjalizowane w udziale w akcjach tego typu. Pojechali, żeby wspomóc czeskie służby ratownicze. Dostali zadanie zbudowania linii pomiarowej chromatograficznej - wyjaśnił Kleszcz. Taka linia ma na celu pobieranie prób z rejonu zagrożonego. Dokonuje analizy na miejscu, na dole i na podstawie tej analizy wiemy, jaki jest skład gazów. To ułatwia prowadzenie kierownikowi akcji. Na podstawie tych prób określamy, czy atmosfera jest wybuchowa czy nie. Jeżeli jest wybuchowa - nie można prowadzić akcji, ratownicy muszą być wycofani do bazy, trzeba podjąć działania wentylacyjne - dodał.

W Czechach pozostało dwóch polskich ratowników, reszta po wykonaniu zadania wróciła do Polski.

Jak podkreśla Kleszcz, Polacy są przygotowani i w każdej chwili mogą znów udzielić wsparcia Czechom.

13 górników zginęło - to najnowszy bilans wczorajszego wybuchu metanu w kopalni Stonava w Karwinie w Czechach. Wśród ofiar śmiertelnych jest 11 Polaków i dwóch Czechów. Dziesięciu górników jest rannych. Stan jednego z nich jest ciężki.



Oprac.