Rząd nie zostawi poszkodowanych górników i ich rodzin bez pomocy - zapewnia minister Joanna Kopcińska. Premier Mateusz Morawiecki z kilkoma współpracownikami dotarł do Kariny w Czechach, gdzie doszło do katastrofy w kopalni. Zginęło 13 górników: 12 Polaków oraz Czech. Rannych zostało 9 górników.

REKLAMA

Tragedia w kopalni w Czechach. Co wiemy:

· W wybuchu w kopalni w Czechach zginęło 13 górników: 12 z nich to Polacy. 9 górników jest rannych. Stan jednego z nich jest ciężki.

· Do wybuchu doszło po godzinie 17:00, ale dopiero późnym wieczorem wiadomości w tej sprawie zostały przez służby upublicznione. Czeskie media informują, że do zapłonu metanu doszło około 880 metrów pod ziemią. Wybuch zdewastował część wyrobisk.

· Ratownicy nie mogą przystąpić do wydobywania górników. Akcję wstrzymano, bo jak mówią przedstawiciele dyrekcji, na dole jest pożar, a to oznacza bardzo wysoką temperaturę oraz ulatnianie się trujących gazów.

/ Andrzej Grygiel / PAP
/ Andrzej Grygiel / PAP
/ Andrzej Grygiel / PAP
/ Andrzej Grygiel / PAP
/ Andrzej Grygiel / PAP
/ Andrzej Grygiel / PAP
/ Andrzej Grygiel / PAP
/ Andrzej Grygiel / PAP
/ Andrzej Grygiel / PAP
/ Andrzej Grygiel / PAP

Minister Joanna Kopcińska zapewniając, że rządowa pomoc będzie, mówi, że na razie nie może podać konkretów. Najpierw premier musi się zapoznać z sytuacją po tragedii. Będzie też rozmawiał z bliskimi górników, którzy pracowali w rejonie wybuchu metanu. Potem mają zapaść szczegółowe decyzje.

Nie jest wykluczone, że w Karwinie premier Morawiecki spotka się z czeskim premierem Adrejem Babiszem, który wczesnym rankiem zapowiedział swój wyjazd do kopalni.

W kopalni w Karwinie zginęło 13 górników, w tym 11 Polaków i 2 Czechów.

Władze kopalni poinformowały w piątek rano, że w czwartek w kopalni doszło do zapalenia się metanu, w konsekwencji czego na długości 800 metrów płonął jeden z chodników.

Kopalnia jest zamknięta. Jak poinformowano ze względu na wysokie stężenie metanu przerwano akcję ratowniczą.

W Karwinie otworzone zostało centrum kryzysowe, w którym psycholodzy udzielają wsparcia rodzinom ofiar.

Dlaczego nie zadziałały systemy bezpieczeństwa?

W czasie wybuchu pod ziemią pracowało 23 górników - poinformował rzecznik spółki. Większość z nich to Polacy - poinformował rzecznik kopalni Ivo Czelechovsky. Do pracy w Czechach wysłała polskich górników firma Alpex. Kopalnia w Karwinie jest częścią OKD, producenta węgla kamiennego należącego do państwowej spółki Prisko. Jak informuje OKD, przyczyną wybuchu był zapłon metanu. "Prace podziemne zostały natychmiast wstrzymane. Główna stacja ratownictwa górniczego natychmiast rozpoczęła intensywną inspekcję wszystkich dotkniętych obszarów" - czytamy w komunikacie zamieszczonym na stronie OKD.

Nie jest wiadomo, jak wysokie jest stężenie metanu w kopalni.

Przyczyny tragedii będzie badała specjalna komisja, w skład której wejdą czescy śledczy, kierownictwo kopalni, przedstawiciel polskiej firmy, która zatrudniała górników i przedstawiciele związków zawodowych.

Pytań jest bardzo wiele. Głównie dotyczą tego, dlaczego nie zadziałały systemy bezpieczeństwa zamontowane w kopalni, w tym specjalne czujniki stężenia metanu. Przed wybuchem nie było informacji o tym, by był z nimi jakiś problem. Czeska kopalnia właśnie ze względu na trudne warunki gazowe uznawana jest za niebezpieczną.

Czesi od lat chwalą się tym, że znaczną część załogi stanowią właśnie Polacy. To jedyny producent węgla kamiennego w Czechach.

"Sejsmografy zwariowały, tak potężny był wybuch"

Do wybuchu doszło po godzinie 17:00, ale dopiero późnym wieczorem wiadomości w tej sprawie zostały przez służby upublicznione. Czeskie media informują, że do zapłonu metanu doszło około 880 metrów pod ziemią. Wybuch zdewastował część wyrobisk.

Byliśmy akurat ewakuowani, mieliśmy zmianę na 18:00. Sejsmografy zwariowały, taki był potężny wybuch metanu - opowiadał nam polski górnik pracujący w kopalni w Karwinie.

Z Polski "na miejsce udały się dwa zastępy zawodowego pogotowia górniczego, wyszkolone w działaniach po takich zdarzeniach, a także pomiarowiec z chromatografem" - mówi rzecznik Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego Robert Wnorowski.

Zabrali ze sobą specjalistyczny sprzęt atestowany do pracy w warunkach zagrożenia wybuchem, czyli taki, który nie może iskrzyć - dodał Wnorowski.

Wnorowski przypomniał, że CSRG jest częścią Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. To oznacza, że jesteśmy w pełnej gotowości 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, ze świadomością, że możemy zostać skierowani do akcji nawet na drugi koniec świata. Towarzyszy temu oczywiście poczucie solidarności, chęć pomocy, wsparcia, tym bardziej, że w czeskich kopalniach pracuje wielu Polaków - podkreślił.