Nie we wszystkich szkołach, w których jeszcze w czerwcu uczyły się dzieci, zabrzmiał teraz pierwszy dzwonek. Na Opolszczyźnie - między innymi z powodu niżu demograficznego - zlikwidowano kilkadziesiąt placówek.

REKLAMA

Zobacz również:
Do urzędu wojewódzkiego w Opolu do końca maja wpłynęło 46 uchwał o zamknięciu szkół i 42 uchwały o przekształceniu placówek. Jedną z tych zlikwidowanych jest Szkoła Podstawowa nr 14 w Kędzierzynie-Koźlu. Uczyło się tam około 100 dzieci. Najbardziej liczna klasa miała 20 uczniów. Tu była wspaniała, rodzinna atmosfera i świetne warunki dla dzieci, które potrzebują indywidualnego toku nauczania - mówili reporterce RMF FM Annie Kropaczek rodzice uczniów. Swoją szkołę lubiły też dzieci. Byliśmy tam jak pączki w maśle. Było mało dzieci, mogliśmy się bawić i przy okazji uczyć - wspominali Filip i Adaś, którzy musieli rozpocząć IV klasę w nowej szkole.

Likwidacja podstawówki nr 14 w Kędzierzynie-Koźlu wzbudza wiele emocji. Rada Miasta podjęła uchwałę o jej zamknięciu, ale według rodziców nie wszyscy zostali o tym odpowiednio wcześnie powiadomieni. Urząd Miasta chciał rozmawiać na ten temat tylko z trójkami klasowymi - skarżą się rodzice. Sprawa trafiła do wojewody, który unieważnił uchwałę radnych. Mimo to miasto nie wstrzymało likwidacji. O tym, czy decyzja Rady Miasta była słuszna, zdecyduje za kilka dni sąd.

Zamknięcie szkoły to także problem dla nauczycieli. W tej konkretnej pracowało 10 pedagogów. Tylko troje z nich zostało dekretem przeniesionych do innych szkół, gdzie będą pracować na pełny etat. Reszta dostała propozycję pracy np. na rok albo po kilka godzin w dwóch szkołach - mówi prezes ZNP w Kędzierzynie-Koźlu Anna Zielińska. My rozumiemy, że ekonomia jest nieubłagana, ale sposób, w jaki potraktowano rodziców, nauczycieli i dzieci jest niedopuszczalny - podkreśla.