Karę czterech lat pozbawienia wolności, 50 tys. zł zadośćuczynienia i 10-letniego zakazu prowadzenia pojazdów wymierzył w piątek wołomiński sąd rejonowy Kamilowi B., który w 2018 roku śmiertelnie potrącił autem matkę i dwie córki. Wyrok jest nieprawomocny.

REKLAMA

Sąd Rejonowy w Wołominie uznał w piątek Kamila B. za winnego umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego, wskutek czego nieumyślnie potrącił śmiertelnie trzy rowerzystki.

Nie ma takiej kary, która byłaby w stanie przywrócić życie ofiarom. Skutki tego wypadku są tragiczne. Zginęły trzy osoby, czwarta dochodzi do zdrowia. To zdarzenie dotknęło także najbliższych pokrzywdzonych i całą społeczność- podkreśliła w uzasadnieniu wyroku sędzia Agnieszka Bus-Masłosz.

Zwróciła przy tym uwagę, że Kamil B. był strażakiem ochotnikiem i dobrze znał skutki nieostrożnej jazdy. Sędzia zaznaczyła jednak, że okolicznością łagodzącą jest m.in. to że oskarżony jako pierwszy ruszył na pomoc ofiarom. Przez cały czas od wypadku proponował też pomoc i zadośćuczynienie. Oskarżony pracuje i ma dobrą opinię w miejscu zamieszkania - dodała sędzia.

NIE PRZEGAP: WSTRZĄSAJĄCE NAGRANIE Z WYPADKU NA OBWODNICY LUBLANY. CYSTERNA SPADŁA Z WIADUKTU

Zdaniem sądu okoliczności te wskazują że Kamil B. "nie jest z gruntu złym człowiekiem; to było zdarzenie, którego nie chciał i będzie ponosił tego konsekwencje do końca życia".

W uzasadnieniu orzeczenia poinformowano, że w miejscu wypadku nie ma jednoznacznego określenia terenu zabudowanego. Sąd uznał, że Kamil B. nie przekroczył dopuszczalnej prędkości.

Tragiczny wypadek

Do tragicznego zdarzenia, w wyniku którego zginęły trzy osoby, doszło w kwietniu 2018 r. we wsi Sitne. Czteroosobowa rodzina wracająca rowerami z wycieczki, zatrzymała się na poboczu, ponieważ jedna z dziewczynek straciła równowagę. Po chwili w rowerzystki uderzył jadący ze znaczną prędkością opel. W wyniku zderzenia matka i starsza córka zginęły na miejscu; młodsza dziewczynka zmarła po przewiezieniu do szpitala. Ojciec doznał ciężkich obrażeń m.in. nogi, ręki i miednicy. Do dziś nie odzyskał on pełnej sprawności.

Proces w tej sprawie ruszył w październiku 2018 r. Prokuratura oskarżyła Kamila B. o spowodowanie wypadku, w wyniku którego zginęły trzy osoby. Prokurator zarzucił mężczyźnie, że "umyślnie naruszył przepisy o ruchu drogowym, rażąco przekraczając dopuszczalną administracyjnie prędkość", czyli - zdaniem śledczych - 50 km/h.

Z ustaleń biegłych wynikało, że Kamil B. jechał z prędkością około 90 km/h. Oskarżony podczas wypadku był trzeźwy; o własnych siłach wydostał się z auta i - jak wynika z jego relacji - rozpoczął udzielanie pierwszej pomocy poszkodowanej matce.

Mężczyzna przyznał się do winy. Wyraził chęć dobrowolnego poddania się karze. Jednak zaproponowana przez niego kara 30 tys. zł i dwóch lat więzienia została uznana przez prokuraturę za zbyt łagodną. W konsekwencji prokurator zażądał dla niego kary ośmiu lat pozbawienia wolności, 15 lat zakazu prowadzenia pojazdów i 50 tys. zł nawiązki dla pokrzywdzonych.

Obrońca oskarżonego Andrzej Różyk nie wykluczył złożenia apelacji. Prokurator Prokuratury Rejonowej w Wołominie Krzysztof Burzyński zapowiedział, że decyzja o apelacji od wyroku zostanie podjęta po zapoznaniu z jego pisemnym uzasadnieniem.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: 15-latka potrącona na przejściu dla pieszych. Policja publikuje nagranie