W Sejmie głosowanie nad budżetem. Jest mało prawdopodobne, by lewica je przegrała. Co jednak by się stało, gdyby opozycja zjednoczyła siły i rządowe kontrowersyjne pomysły na finanse państwa wylądowały w koszu?

REKLAMA

Wtedy nie ma wyjścia – prezydent musi podjąć decyzję o rozwiązaniu parlamentu i rozpisaniu wyborów. Wówczas wybory byłyby na przełomie zimy i wiosny - mówi Donald Tusk. Jednak – jak dodaje - szanse na to są niewielkie. Ta opozycja, która od dłuższego chce wcześniejszych wyborów, jest w mniejszości.

Ponadto determinacja rządu Belki i jego SLD-owskiego zaplecza jest wielka. Prace nad budżetem toczą się w ekspresowym tempie; czas na przyjęcie ustawy – jaki przewiduje konstytucja - mija dopiero końcem stycznia, a prace są już na półmetku.

Można sobie jeszcze wyobrazić, że zjednoczona opozycja zrywa głosowanie, bojkotuje je i gra na czas aż do końca stycznia. Budżetu więc nie ma i przedterminowe wybory rozpisać trzeba.

Ale przecież państwo wymaga budżetu. To mi się w głowie nie mieści – mówi Tomasz Nałęcz z SdPl. Tak więc przyśpieszone wybory na przełomie zimy i wiosny to istny political fiction. Lewica zrobi wszystko, żeby głosowanie odbyło się najpóźniej - najlepiej wspólnie z prezydenckimi wyborami.