​Do sądu w Piotrkowie Trybunalskim wpłynęło zażalenie na przedłużenie tymczasowego aresztu wobec Sebastiana M. Adwokat oskarżonego o spowodowanie we wrześniu 2023 r. wypadku, w którym zginęła 3-osobowa rodzina, nie zgadza się z decyzją sądu, by Sebastian M. pozostał w areszcie do 24 grudnia br.

REKLAMA

Prezes Sądu Rejonowego w Piotrkowie Trybunalskim sędzia Marcin Oleśko poinformował, że 13 sierpnia do sądu wpłynęło zażalenie na postanowienie sądu o przedłużeniu tymczasowego aresztowania Sebastiana M.

Rozpoznanie zażalenia należy do kompetencji Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim, któremu przekazano akta sprawy wraz z zażaleniem w dniu 13 sierpnia 2025 r. - wyjaśnił sędzia Marcin Oleśko.

Sędzia Agnieszka Leżańska, rzecznik prasowa Sądu Okręgowego w Piotrkowie, potwierdziła, że akta sprawy Sebastiana M. są już w sądzie i wyznaczony został sędzia, który rozpatrzy zażalenie. Wyznaczono już także termin, w którym sąd rozpozna wniosek obrońcy.

O treści wniosku obrońcy nie informujemy - dodaje sędzia Agnieszka Leżańska.

Tragedia na A1. Zginęła 3-osobowa rodzina

Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim 1 sierpnia przedłużył tymczasowe aresztowanie Sebastiana M. do 24 grudnia 2025 r. Mężczyzna jest oskarżony o spowodowanie we wrześniu 2023 r. śmiertelnego wypadku na autostradzie A1 pod Piotrkowem. Zginęła wtedy 3-osobowa rodzina - rodzice i ich 5-letni syn.

Sąd oparł się o treść artykułu 249. Kodeksu Postępowania Karnego oceniając, że zebrany materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo, że oskarżony popełnił zarzucany mu czyn. Zastosował też przesłanki szczególne dotyczące obawy ucieczki lub ukrycia się oskarżonego, obawy matactwa, utrudniania postępowania karnego, a ponadto, z uwagi na grożącą surową karę, w tym przypadku jest to osiem lat więzienia - powiedział sędzia Marcin Oleśko, prezes Sądu Rejonowego w Piotrkowie Trybunalskim 1 sierpnia, po zakończeniu niejawnego posiedzenia sądu.

Obrońca Sebastiana M. mecenas Katarzyna Hebda zapowiedziała złożenie zażalenia na postanowienie sądu. Ona też nie chciała ujawniać argumentów za tym, żeby jej klient opuścił areszt. Dodała, że będzie wnioskować o uchylenie tego środka zapobiegawczego na rzecz środków o charakterze nieizolacyjnym.

We wrześniu 2023 r. Sebastian M., prowadząc BMW z nadmierną prędkością autostradą A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego, uderzył w jadącą prawidłowo w tym samym kierunku kię, którą podróżowała trzyosobowa rodzina z województwa śląskiego. Auto uderzone przez BMW stanęło w płomieniach. Rodzice i ich pięcioletni syn zginęli na miejscu.

Sebastian M. po wypadku uciekł za granicę, zanim zdołała przesłuchać go prokuratura. Został sprowadzony do Polski ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich 26 maja 2025 r. i decyzją sądu w Piotrkowie Trybunalskim osadzony w areszcie tymczasowym.

W lipcu 2025 r. Prokuratura Okręgowa w Katowicach skierowała do Sądu Rejonowego w Piotrkowie Trybunalskim akt oskarżenia przeciwko Sebastianowi M. Grozi mu kara do ośmiu lat więzienia. Proces Sebastiana M. rozpocznie się we wrześniu. Sąd wyznaczył już sześć kolejnych terminów rozpraw - po dwie we wrześniu, październiku i listopadzie.

Szokujące zachowanie sprawcy po wypadku

Z aktu oskarżenia wynika, że Sebastian M. po wyjściu z wraku nie zainteresował się losem ofiar.

"Los pokrzywdzonych podróżujących samochodem kia był podejrzanemu obojętny. Mimo że widział płonący samochód, nie ruszył się z miejsca, w którym na autostradzie zatrzymał się jego pojazd. W żaden sposób nie starał się pomóc ludziom usiłującym wydostać pasażerów samochodu (...). Po wyjściu z wraku (...) podejrzany ubrał się w kamizelkę odblaskową, przeszedł za bariery energochłonne i oczekiwał na dalszy bieg zdarzeń, koncentrując się głównie na wykonywaniu połączeń telefonicznych do swojego ojca (...). Świadek G. B. odnotował, że podejrzany zachowywał się tak, jakby 'wjechał w kosz na śmieci'. Zdziwienie świadka wzbudziło, że podejrzany oburzał się, że policjanci zatrzymali mu prawo jazdy" - czytamy w akcie oskarżenia.

Co więcej, Sebastian M. nie tylko nie próbował pomóc, ale także podjął działania mające na celu zatarcie śladów. Już kilka godzin po wypadku "przywrócił zdalnie do ustawień fabrycznych" swój telefon komórkowy, uniemożliwiając tym samym zabezpieczenie zapisanych w nim danych przez śledczych.

Analiza danych z czarnych skrzynek obu pojazdów oraz nagrań z kamer autostradowych i wideorejestratorów pozwoliła biegłym na szczegółowe odtworzenie przebiegu wypadku. Z ustaleń wynika, że kierowca kii przez cały czas utrzymywał stałą prędkość 133-135 km/h i nie wykonywał żadnych gwałtownych manewrów. Natomiast Sebastian M. w bmw na kilka sekund przed zderzeniem naciskał pedał gazu do oporu, a tuż przed uderzeniem gwałtownie skręcił kierownicą i użył hamulca ręcznego, co doprowadziło do utraty panowania nad pojazdem.

"Na 1 sekundę przed zderzeniem aktywował się system (...), a M. pogłębił kąt skrętu kierownicą w lewo do 22 stopni, zwalniając jednocześnie pedał gazu. Na 0,5 sekundy przed zderzeniem aktywował się układ korygujący tor jazdy, Sebastian M. użył pedału hamulca, a skręt kierownicy w lewo był jeszcze wyraźniejszy i wyniósł 44 stopnie" - wynika z aktu oskarżenia.

Śledczy ustalili, że Sebastian M. przez pół godziny przed wypadkiem poruszał się autostradą A1 z nadmierną prędkością, nie zważając na warunki drogowe. W samochodzie znajdowało się dwóch pasażerów, z których jeden nie miał zapiętych pasów i doznał kilku złamań. Bmw było wyposażone w nielegalny antyradar, który "wykrywał i zakłócał pracę laserowych mierników prędkości stosowanych przez odpowiednie służby podczas kontroli prędkości na drogach", co "miało mu zapewnić bezkarność". Samochód miał również usunięty fabryczny ogranicznik prędkości, co umożliwiało rozwijanie prędkości przekraczającej 300 km/h.

Prokuratura zaznaczyła również, że Sebastian M. już wcześniej miał zatrzymane prawo jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym.

Ucieczka za granicę i proces przed sądem

Po wypadku Sebastian M. opuścił Polskę i udał się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, skąd został ekstradowany dopiero po półtora roku. Obecnie przebywa w areszcie.

W swoich wyjaśnieniach Sebastian M. nie przyznał się do winy, twierdząc, że "prowadząc pojazd, (...) cały czas poruszał się lewym pasem i nie zjechał z lewego pasa na prawy. O zdarzeniu powiadomił służby oraz udzielił pomocy swojemu pasażerowi - A. N. Gdy wysiadł z samochodu zobaczył słup ognia na wysokości wiaduktu. Były tam już osoby, które udzielały pomocy. Wskazał, że 'przez kilka godzin współpracował z policją oddając wszelkie wyjaśnienia, testy na zawartość alkoholu i narkotyków'. Więcej z tego dnia nie pamiętał".

Prokuratura nie dała jednak wiary tej wersji wydarzeń. "Wyjaśnienia S. M. są wiarygodne jedynie w zakresie, w jakim potwierdzają one, iż w dniu 16 września 2023 r. kierował on samochodem (...), pomógł wyjść z samochodu A. N. oraz pozostał na miejscu wypadku. W pozostałej części stanowią one zbudowaną na potrzeby postępowania karnego linię obrony, sprzeczną ze zgromadzonym materiałem dowodowym, w szczególności z zeznaniami świadków oraz uzyskanymi w toku śledztwa ekspertyzami biegłych" - podsumowują śledczy.