We wrześniu aż piętnaścioro dzieci oparzonych gorącymi płynami trafiło do Centrum Leczenia Oparzeń szczecińskiego szpitala "Zdroje". Jak przekazała lecznica, miesiąc był pod tym względem rekordowy.

REKLAMA

Tylko we wrześniu do placówki trafiła rekordowa liczba 15 oparzonych dzieci - wśród nich sześcioro rocznych maluchów i siedmioro dwulatków. Te dramatyczne dane są doskonałym odzwierciedleniem statystyk prowadzonych przez zespół "oparzeniówki", które pokazują, że blisko 90 proc. pacjentów Centrum stanowią dzieci między 1. a 5. rokiem życia, które trafiają do szpitala z powodu oparzeń spowodowanych wylaniem na siebie gorącego płynu - przekazała rzeczniczka szpitala "Zdroje" Magdalena Knop. Jak dodała, "we wszystkich takich przypadkach do urazu dochodzi w obecności opiekunów dziecka, którzy nie dochowali należytej staranności w sprawowaniu opieki nad maluchem".

U jedenaściorga spośród przyjętych we wrześniu dzieci lekarze musieli przeprowadzić przeszczepy skóry.

Brak odpowiedzialności u dorosłych

Każdego roku jesienią i zimą odnotowujemy większą liczbę oparzeń u maluchów. Zziębnięci chętnie sięgamy po rozgrzewającą kawę czy herbatę, zapominając, że często pozostawiony w zasięgu dziecka kubek z gorącym płynem może stać się przyczyną tragedii, która odciśnie swe piętno na całym jego życiu - powiedział lekarz kierujący Centrum Leczenia Oparzeń szpitala "Zdroje" dr Ireneusz Pudło.

Jak dodała rzeczniczka lecznicy, w tym roku do CLO trafiło dotąd 70 pacjentów.