Resort zdrowia przyznał, że w ciągu roku sprzedaż leków zawierających substancje psychoaktywne wzrosła aż o 2 miliony. Pracownicy ministerstwa nie mają wątpliwości, że młodzież często kupuje te lekarstwa, by się odurzać. O wprowadzeniu recept na te specyfiki jednak nie myśli. ​O problemie pisze dzisiejsza "Gazeta Wyborcza".

REKLAMA

15-letnia Ania nie spała trzy noce, cała się trzęsła, miała wahania nastroju, powiększone źrenice. W końcu przyznała się mamie, że źle się czuje. Takich przypadków jest wiele - pisze "Gazeta Wyborcza".

Piotr Hydzik, ordynator oddziału toksykologii w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie alarmuje, że w porównaniu z ubiegłymi latami liczba młodych ludzi zatrutych substancjami psychoaktywnymi wzrosła trzykrotnie.

Bywa, że przyjeżdżają do nas całe grupki uczniów z tej samej klasy. Raz przyjechało troje dzieci, które razem eksperymentowały z acodinem. Jedno zażyło dziesięć tabletek, drugie - trzydzieści, a trzecie aż sześćdziesiąt i zapadło w śpiączkę - opowiadała "Gazecie" dr Janina Lankosz-Lauterbach ze szpitala dziecięcego w Prokocimiu.

Problem zauważyły też szkoły. Gimnazjum nr 2 przygotowało dla rodziców listę dostępnych bez recepty leków, którymi odurzają się młodzi. Przy każdej pozycji na ulotce jest ostrzeżenie: "Już kilkanaście tabletek powoduje halucynacje. Przedawkowanie prowadzi do silnego odrętwienia i grozi śmiercią".

Aptekarze przyznają, że problem jest im znany. Twierdzą, że nie mogą mu zapobiec, bo lek nie jest wydawany na receptę i nie można odmówić jego sprzedaży.

W Ministerstwie Zdrowia nie ukrywają, że problem z młodzieżą jest poważny. Resort rozważa ograniczenie zawartości substancji czynnej w opakowaniu oraz ograniczenie sprzedaży do jednego opakowania.

O wprowadzeniu recept nikt jednak nie myśli. Leki są popularne i często stosowane przez pacjentów, szczególnie w sezonie zimowym. Ich sprzedaż na receptę wiązałaby się z koniecznością wizyty w gabinecie lekarskim, co nie tylko zwiększyłoby kolejki w szpitalach i przychodniach, ale przede wszystkim byłoby uciążliwe dla samych pacjentów - uważają w ministerstwie.