Nie mam powodów, żeby kajać się co tydzień ws. ofensywy jesiennej, bo wiem, że to stała się specjalność pani radiostacji - stwierdził na konferencji prasowej Donald Tusk, pytany przez reporterkę RMF FM o szumne zapowiedzi rządu ws. nowych projektów ustaw. Równocześnie przekonywał, że z legislacyjnej ofensywy swojego gabinetu jest "umiarkowanie zadowolony".
Pytanie, czy naprawdę ma się z czego cieszyć? Z zapowiedzianych w ramach ofensywy czterdziestu, a w porywach nawet pięćdziesięciu, ustaw, z rządu wyszły 24. Sejm uchwalił tylko sześć projektów. Reszta tkwi w komisjach. Uważam, że nawet jeśli nie jesteśmy w stanie sprostać waszym oczekiwaniom co do tempa prac, to ono i tak jest nieźle - tłumaczył się z tych faktów Tusk.
Niezłe tempo dotyczyło przede wszystkim ustawy dopalaczowej. Wystarczyło jedno posiedzenie Sejmu i ustawa jest. Szkoda tylko, że takiej determinacji zabrakło przy innych ważnych projektach. A Donald Tusk po to przecież przeprowadził się do Sejmu, by pilnować prac. Teraz mówi, że nie ma wpływu na wszystkich posłów. To ciekawe, bo kiedy chodziło o głośne akcje - jak hazard, dopalacze czy obcinane partyjnej kasy - ten wpływ miał.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Jak mówi, ma wrażenie, że jest pewien problem bardzo poważny - taki niedowład myślenia strategicznego, wyraźnego stawiania celów, przed którymi stoi państwo. I oczekiwałbym, że to nie będą kampanie ustaw nieokreślonych, tylko że to będzie realne mówienie na temat tego, jaka jest hierarchia spraw, co trzeba załatwić.
Ofensywę legislacyjną rządu Paweł Śpiewak podsumowuje krótko: To była sztuczka PR-owska, z której nic nie wyszło.