Trzy dostawy mięsa zarażonego salmonellą trafiły z Czech i Słowacji do zakładów przetwórczych w Małopolsce. Były to dwie partie drobiu - 15,8 tony i 17,4 tony - z Czech oraz 223 kilogramy wołowiny ze Słowacji. Część drobiu, ponad pięć ton, trafiła także do polskich sklepów, skąd jest wycofywana.

REKLAMA

Jak poinformował małopolski wojewódzki lekarz weterynarii Krzysztof Ankiewicz, skażone kury trafiły do uboju w małopolskich zakładach z Czech 12 i 15 kwietnia. Wykonane po uboju badania wykazały obecność salmonelli.

W pierwszym przypadku mięsa było 15,8 tony, w drugim przypadku 17,348 tony. Część tego drobiu została zatrzymana w chłodni składowej, a część jest wycofywana z rynku w Polsce i zagranicą, w ramach unijnego Systemu Wczesnego Ostrzegania o Niebezpieczniej Żywności i Paszach RASFF - wyjaśnił Ankiewicz.

Według niego, na polski rynek trafiło 5,35 tony zarażonego salmonellą mięsa drobiowego z partii, której ubój nastąpił 15 kwietnia. Mięso to trafiło głównie do sklepów na terenie województw małopolskiego i śląskiego. Obecnie jest wycofywane z placówek przez Inspekcję Sanitarną na podstawie list dystrybucyjnych.

Oczywiście mogło się zdarzyć, że część skażonego salmonellą mięsa została sprzedana. Pracownicy sanepidu, z którymi rozmawiał reporter RMF FM Maciej Grzyb, uspokajają jednak, że w Polsce nikt raczej nie spożywa surowego drobiu, a tylko takie mięso zarażone salmonellą jest niebezpieczne dla zdrowia. Jeśli zaś dojdzie do obróbki cieplnej, czyli gotowania lub smażenia, w temperaturze powyżej 70 stopni, bakterie salmonelli zostają zniszczone.

Istnieje natomiast ryzyko wtórnego zakażenia, jeśli surowe mięso styka się z innymi produktami. Dlatego jeśli u kogoś wystąpiły biegunka i wysoka temperatura, powinien zgłosić się do lekarza.

Pozostała część drobiu z partii, której ubój nastąpił 15 kwietnia, została zabezpieczona w chłodni składowej w Gdyni i znajduje się pod nadzorem inspekcji weterynaryjnej. Podobnie jest z większością mięsa z uboju dokonanego 12 kwietnia. Z tej partii 500 kg zostało wysłane na Słowację.

Zatrzymane mięso zostanie zutylizowane lub może ponownie trafić na rynek po przetworzeniu. Przepisy unijne dopuszczają bowiem skierowanie takiego mięsa na rynek pod warunkiem, że będzie ono poddane przetworzeniu w co najmniej 70 stopniach Celsjusza, bo taka temperatura daje gwarancję, że bakteria salmonelli zostanie zniszczona.

To właściciel musi wybrać drogę. Oczywiście cały czas drób jest pod nadzorem inspekcji weterynaryjnej, są na to określone procedury - wyjaśnił Ankiewicz.

To kolejny w tym miesiącu przypadek dostawy drobiu zarażonego salmonellą zza południowej granicy. Wcześniej dwie partie drobiu trafiły ze Słowacji do zakładu przetwórczego na Warmii i Mazurach. Mięso zostało zabezpieczone.