Jest sprzeciw, natomiast kroków dyplomatycznych nie będzie. Tak polski resort dyplomacji odnosi się do wypowiedzi szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Zrównał on polską przedwojenną policję z gestapo i NKWD i zarzucił jej udział w eksterminacji narodu ukraińskiego. Jednak zdaniem rzecznika polskiego MSZ Piotra Paszkowskiego, w tej sytuacji kroki dyplomatyczne nie będą konieczne.

REKLAMA

Piotr Paszkowski nie kryje jednak, że słowa szefa SBU były bulwersujące. Nie do zaakceptowania jest dla nas stawianie na jednej płaszczyźnie działalności polskiej przedwojennej policji z ludobójczymi praktykami aparatu przemocy nazistowskich Niemiec czy stalinowskiego ZSSR - oświadczył w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

W tym jednak przypadku reakcji dyplomatycznej nie będzie. MSZ nie musi reagować na wszystkie bzdury historyczne - podkreślił:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Paszkowski uważa również, że słowa Walentina Naliwajczenki otwierają pole do popisu dla IPN, bowiem wypowiedział je minister rządu Ukrainy. To dodaje jakiejś powagi tym słowom, także mam nadzieję, że polski IPN także zwróci uwagę na niestosowność takiej interpretacji - powiedział:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Może być jednak także inny powód braku kroków dyplomatycznych. Od dłuższego czasu Polska - między innymi przez Partnerstwo Wschodnie - stara się przyciągnąć Ukrainę na Zachód. Ostry protest mógłby te działania osłabić.

Protestuje nie tylko MSZ

Również Instytut Pamięci Narodowej zapowiedział interwencję w sprawie wypowiedzi szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Szef IPN Janusz Kurtyka ma porozmawiać o sprawie z Naliwajczenką jeszcze w tym miesiącu. Nie będzie to jednak formalna, a co za tym idzie: polityczna interwencja. Ze strony Instytutu Pamięci Narodowej będzie sugestia czy prośba do naszych partnerów, aby jednak pamiętali o tym, że to były zupełnie różne rzeczywistości - podkreślił prezes IPN:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Mimo tak delikatnej formy Kurtyka nie krył, że wypowiedź Naliwajczenki go oburzyła. To jest w najwyższym stopniu bulwersujące - podkreślił:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Zaznaczył również, że w II Rzeczpospolitej bez przeszkód działały ukraińskie partie polityczne, a Ukraińcy byli posłami na polski Sejm. Zapominanie o tym - jak stwierdził Kurtyka - i zestawianie naszego kraju z Trzecią Rzeszą czy Związkiem Sowieckim budzi żal, bowiem nie ma żadnych podstaw.

To wypowiedź antypolska i fałszująca historię, polskie MSZ powinno zareagować - tak z kolei wypowiedź szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy komentuje sekretarz Rady Ochrony Pamięci i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik. Jego zdaniem, wypowiedź Naliwajczenki wpisuje się w niepokojące zjawisko tworzenia na Ukrainie nowej, oficjalnej polityki historycznej, w której Polaków przedstawia się jako oprawców. Mówimy o strategicznym partnerstwie w bardzo wielu dziedzinach, natomiast w obszarze polityki historycznej nie ma partnerstwa, wręcz przeciwnie - twierdzi Przewoźnik:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Takie działanie - jak twierdzi - nie pomaga w wyjaśnianiu białych plam we wspólnej historii. Nie tylko jest antypolskie, ale w sposób niedopuszczalny fałszuje historię tamtych terenów - dodaje sekretarz ROPiM:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Co dokładnie powiedział Naliwajczenko?

Naliwajczenko otwierał we Lwowie muzeum urządzone w więzieniu na ulicy Łąckiego. To dawny klasztor brygidek, w którym przed drugą wojną światową mieściło się polskie więzienie. Po zajęciu tych ziem przez Sowietów przejęło je NKWD. W 1941 roku było jednym z głównych miejsc we Lwowie, w którym mordowano więźniów politycznych. Teraz w gmachu powstało muzeum ofiar totalitaryzmów.

A co podczas otwarcia mówił szef SBU? Na ukraińskiej ziemi władze zmieniały się jedna za drugą. Miały jednak wspólny cel - zniszczyć wszystko, co ukraińskie. Rozbić jedność naszego narodu. Nieważne, czy do więzienia na Łąckiego kierowała polska policja, niemieckie gestapo, czy radzieckie NKWD, ich głównymi więźniami byli bojownicy o niepodległość, członkowie ruchu wyzwoleńczego. Więzienie na Łąckiego było nie tylko więzieniem, ale katownią, gdzie dochodziło do zbrodni przeciwko ludzkości. Takie słowa, a głównie wymienianie jednym tchem polskiej policji z gestapo i NKWD mogą budzić sprzeciw. Tym bardziej, że w tym lwowskim więzieniu ginęli głównie Polacy.