Znajomość języków, wykształcenie, doświadczenie zawodowe, czy wyznanie - między innymi takie kryteria mają być brane pod uwagę podczas selekcji Syryjczyków i Erytrejczyków, których zamierzamy przesiedlić do Polski. Najpóźniej do końca roku do Libanu pojedzie rządowa delegacja, która ma omówić szczegóły tej operacji. Mowa jest o osobach, które przebywają w obozach dla uchodźców na terenie tego kraju.

REKLAMA

W skład grup selekcyjnych będą wchodzić przedstawiciele Urzędu do Spraw Cudzoziemców, straży granicznej i ministerstwa pracy. W pierwszej kolejności będą weryfikować prawdziwość informacji przekazanych o konkretnych osobach przez Biuro Wysokiego Komisarza do spraw Uchodźców. Jeśli będziemy chcieli przesiedlić 100 osób, UNHCR prześle nam dossier na przykład 150 kandydatów. Potem będą prowadzone wywiady z tymi ludźmi - czy na przykład ich życie jest zagrożone, z jakich rejonów Syrii i Erytrei pochodzą, jaka jest ich sytuacja ekonomiczna i rodzinna.

W tym czasie prześwietlać ich też będzie ABW. Te osoby muszą chcieć przyjechać do Polski i muszą złożyć taką deklarację. Będą przechodzić też tak zwane "kursy orientacji kulturowej" - to podstawowe informacje o naszym kraju - nawet takie, że zimą są mrozy. Po takich kursach muszą potwierdzić chęć wyjazdu.

Kolejnym krokiem będą badania medyczne, które potwierdzą, że dana osoba może odbyć podróż do naszego kraju. Dopiero w Polsce rozpocznie się procedura przyznawania statusu uchodźcy osobom, które zostały przesiedlone. Okazuje się jednak, że taka selekcja nie jest całkowitą gwarancją uzyskania takiego statusu. Tu będą przeważać względy bezpieczeństwa. Natomiast po pozytywnym przejściu wszelkich formalności takie osoby trafią do tak zwanego "indywidualnego programu integracyjnego". Na początek największy nacisk będzie położony na naukę języka polskiego, potem rozpocznie się poszukiwanie pracy.

(abs)