W czasie akcji ratunkowej po katastrofie w „Wujek-Ruch Śląsk” po raz pierwszy zdecydowano się wykorzystać sprzęt i materiały medyczne zarezerwowane na wypadek wojny – dowiedzieli się reporterzy śledczy RMF FM Marek Balawajder i Roman Osica. Pomoc trafiła do szpitala w Siemianowicach Śląskich, gdzie przetransportowano większość górników poszkodowanych w pożarze metanu.

REKLAMA

Respiratory, kardiomonitory, specjalne łóżka i pompy, które trafiły do Siemianowic Śląskich, to własność Agencji Rezerw Materiałowych. W nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy stan chorych gwałtownie się pogorszył, dyrektor siemianowickiego szpitala zadzwonił do szefa Rządowego Centrum Bezpieczeństwa z prośbą o ratunek. Decyzję podjęto błyskawicznie i po raz pierwszy uruchomiono sprzęt zarezerwowany na wypadek olbrzymich klęsk żywiołowych lub działań wojennych. Zgodę wydała osobiście minister zdrowia Ewa Kopacz.

Z drugiego końca Polski w specjalnych konwojach straż pożarna w ciągu kilku godzin dostarczyła potrzebne stanowiska do intensywnej terapii. We współdziałaniu z ministerstwem zdrowia, kilkoma urzędami wojewódzkimi, strażą pożarną i pogotowiem lotniczym w ciągu pięciu godzin udało się te zadania wykonać - stwierdził Przemysław Guła, szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

Jak dowiedzieli się nieoficjalnie nasi dziennikarze, obrażenia górników są tak poważne, że jeszcze wczoraj dowożony był dodatkowy sprzęt do szpitala w Siemianowicach Śląskich. Sprzęt pożyczały placówki z południa Polski. Posłuchaj:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

W siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń przebywa 23 górników. Pozostałych 7 rannych przebywa w innych szpitalach. W wyniku piątkowej katastrofy zginęło 17 osób.