Jest szansa, że spóźniony plan ratownictwa dla służb, które muszą korzystać z autostrady A4, zostanie uzgodniony do końca tygodnia. Taką informację przekazał wicewojewoda opolski po spotkaniu ze strażakami. Kryzysowe zebranie zwołano po wydarzeniach z weekendu, kiedy załoga karetki pędzącej w nocy z pacjentem do Opola musiała wyłamać szlaban.

REKLAMA

Zobacz również:
Na spotkaniu u wojewody opolskiego strażacy i inne służby zapowiedzieli, że zgodzą się na stosowanie urządzeń automatycznie otwierających szlabany, które przekazuje im już firma Kapsch. Nie zaczną ich jednak używać dopóki plan ratownictwa nie zostanie ostatecznie podpisany. Teraz jeszcze analizują dokument, nanoszą uwagi, które prześlą następnie do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Problemy zostaną więc rozwiązane, ale nie zmienia to faktu, że do takich rozmów powinno było dojść przynajmniej kilka tygodni temu. Wcześniej strażacy zapowiadali, że nie zamierzają stosować viaboxów firmy Kapsch, ponieważ oczekują rozwiązań systemowych.

Rozmowy o planie ratownictwa przeprowadzono zbyt późno

Zdaniem strażaków operator, czyli firma Kapsch, zbyt późno zabrał się za uzgodnienie tak zwanego planu ratunkowego. W przypadku autostrady A1 taki plan powstał pół roku przed uruchomieniem opłat. W przypadku autostrady A4, spotkanie informacyjne dla służb odbyło się na 3 dni przed startem systemu.

Tymczasem plan ratunkowy to dla służb najważniejszy dokument, bo określa on sposoby wjazdu i zjazdu z autostrady, ale także konkretne zachowania w poszczególnych sytuacjach. W tym konkretne pytania, jakie operator bramek powinien zadać i odpowiednio zareagować, gdy skontaktuje się z nim straż pożarna z informacją o uprzywilejowanym pojeździe, który będzie jechał autostradą.

Kłopoty ratowników z wjazdem na A4 to wina firmy Kapsch

Firma Kapsch, pobierająca opłaty na autostradzie, była odpowiedzialna za opracowanie planu ratunkowego, określającego zasady postępowania służb. Spółka jednak za późno zabrała się za przygotowanie tego dokumentu.

Ratownicy skarżą się, że nie mogą ominąć aut stojących w korku, bo na dojazdach brakuje pasów awaryjnych. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad odpiera jednak ten zarzut. Urzędnicy odpowiadają, że pasy awaryjne są tam, gdzie powinny, a autostrada została zbudowana zgodnie z polskimi normami i przepisami.

Procedura dla służb ratunkowych, czyli sposoby postępowania, trasy dojazdu i metody otwierania bramek zostały opracowane zbyt późno i jest to ewidentna wina operatora, czyli firmy Kapsch. To ona miała zapisany w kontrakcie obowiązek uzgodnienia procedury ze służbami, a nie tylko poinformowanie o możliwościach i to na 3 dni przed uruchomieniem opłat.

Krzysztof Gorzkowski z Kapsch nie odpowiedział naszemu reporterowi na pytanie, dlaczego za opracowanie planu firma zabrała się tak późno. Powtarza jedynie, że spółka nie zarządza autostradą, a jedynie pobiera opłaty. Generalna Dyrekcja Dróg informuje, że Kapsch został upomniany, ma jeszcze raz przeszkolić swoich pracowników, a osoba, która nie otworzyła w sobotę szlabanu karetce, została odsunięta od swoich obowiązków.

Karetki sforsowały bramki

W nocy z soboty na niedzielę dwie karetki na sygnale sforsowały bramkę wjazdową na autostradzie A4. Ratownicy wieźli dwie osoby ranne w wypadku, do którego doszło przy węźle Przylesie. Jeden z poszkodowanych był wcześniej reanimowany. Od piątku odcinek A4 Bielany Wrocławskie-Sośnica jest płatny.

W zeszły czwartek wicewojewoda opolski Antoni Jastrzembski stwierdził, że procedura proponowana wcześniej przez Kapsch i Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, zgodnie z którą jadąca do wypadku karetka czy straż miała pobierać bezpłatny bilet wjazdowy na autostradę, a wracając - np. z rannym - oddawać ten bilet na bramce, byłaby absurdalna.

Mówił, że akceptowałby sytuacje, w których straż jadąc do wypadku taranowałaby bramki. Skrytykował też fakt, że choć system poboru opłat na autostradzie ruszył, nie ma zaakceptowanego planu ratowniczego dla A4 regulującego procedury ratownicze.