Od wtorku wchodzą w życie nowe zasady funkcjonowania nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej. W całym kraju zostanie tylko pół tysiąca punktów, gdzie pacjenci będą mogli szukać pomocy lekarskiej. Teoretycznie, nie bedziemy musieli już szukać lekarza, który się nami opiekuje.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Problem w tym, że mniej punktów nocnej pomocy lekarskiej może oznaczać więcej wezwań pogotowia ratunkowego i wizyt w szpitalnych oddziałach ratunkowych. Pacjenci bowiem zamiast jechać w nocy do oddalonego punku, mogą wybrać drogę na skróty i będą wzywać karetki.
Jednak zdaniem NFZ taki scenariusz nam nie grozi. Jeśli ktoś z gorączką lub wysypką u dziecka będzie miał za daleko do lekarza, to lekarz lub pielęgniarka ma przyjechać do niego w nocy - tłumaczy Andrzej Troszyński. Jak podkreśla, wyjazdowa pomoc nocna to warunek podpisania kontraktu.
Drugi warunek to dobrze wyposażone gabinety, także w aparaty rentgenowskie i ambulatorium diagnostyczne. Dlatego NFZ liczy, że nocna pomoc lekarska odciąży załogi karetek pogotowia i szpitalne oddziały ratunkowe. Kiedy ten gabinet będzie i będzie fachowa pomoc, upatruję szansę dla przeładowanych izb szpitalnych nocą. Nowy system organizacyjny przyczyni się do poprawy nocnej opieki - stwierdza Troszyński.
Z nocnej pomocy lekarskiej powinniśmy korzystać w sytuacjach, w których w ciągu dnia wybralibyśmy wizytę w przychodni, gdy nie ma zagrożenia życia, bo wtedy dopiero oczywiście wybieramy karetkę lub oddział ratunkowy w szpitalu, gdy możemy tam dotrzeć sami.