Stołeczny sąd okręgowy bezterminowo odroczył kolejną rozprawę w procesie ws. milionowego zadośćuczynienia po zastrzelonym w 2010 r. przez policję Nigeryjczyku. Zdaniem pełnomocnika powódki proces może potrwać jeszcze co najmniej pół roku.

REKLAMA

Do śmiertelnego postrzelenia Nigeryjczyka Maxwella Itoyi doszło 23 maja 2010 r. rano, podczas kontroli na bazarze w okolicy budowy Stadionu Narodowego.
W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie po ośmiomiesięcznej przerwie odbyła się kolejna rozprawa w procesie cywilny. Wdowa po Nigeryjczyku domaga się zadośćuczynienia w wysokości miliona złotych.

Jak przekazał PAP pełnomocnik powódki Witold Głuchowski, sąd odroczył bezterminowo kolejne posiedzenie w tej sprawie. Sąd zdecydował się dopuścić dowód z opinii biegłego z zakresu kryminalistyki, o który wnioskowaliśmy i będzie oceniać prawidłowość przeprowadzenia akcji. Czekamy teraz na opinię biegłego; kiedy ona wpłynie, wtedy sąd wyznaczy termin i wtedy sąd będzie prawdopodobnie zamykał rozprawę" - powiedział Głuchowski. Jego zdaniem proces w tej sprawie może potrwać jeszcze od sześciu do ośmiu miesięcy - tłumaczył.

W procesie tym sąd przesłuchał już kilkunastu świadków w tym oficerów policji biorących udział w akcji, w której zginął Nigeryjczyk. Przesłuchana została również powódka.

Proces w tej sprawie ruszył we wrześniu 2015 r. Wdowa po zastrzelonym mężczyźnie pozwała Skarb Państwa reprezentowany przez komendantów stołecznego i głównego policji. Domaga się zadośćuczynienia dla siebie oraz trójki dzieci (ojcem dwójki był zabity) za krzywdę związaną ze śmiercią męża, w wysokości 250 tys. zł dla każdego z uprawnionych, a także renty. W odpowiedzi na pozew policja wniosła o jego oddalenie.

Jak argumentował na początku procesu reprezentujący wtedy kobietę mec. Mikołaj Ostrowski, akcja policji była nieprawidłowo przygotowana i zabezpieczona, nieprawidłowe były też stosowane przez policję procedury. Jak dodał zabrakło na przykład odpowiedniego zabezpieczenia medycznego. KGP i KSP w odpowiedzi na pozew wskazały, że działania policji nie były bezprawne i uzasadniały je okoliczności.

Jak doszło do tragedii?


Według policji ubrani po cywilnemu funkcjonariusze, zajmujący się przestępstwami gospodarczymi, podeszli do grupy czarnoskórych mężczyzn. Ci mieli zachowywać się agresywnie, jeden uciekał.
W tunelu pod torami policjant przewrócił uciekającego na ziemię i próbował założyć mu kajdanki. Wtedy jego i jego kolegę, który biegł za nim, miała zaatakować grupa mężczyzn. Pomiędzy policjantem a jednym z mężczyzn miało dojść do szamotaniny. Przyczyną śmierci Itoyi była rana postrzałowa uda, uszkodzenie tętnicy i krwotok.

Z relacji kolegów policjanta wynikało, że strzał padł podczas próby wyrwania broni funkcjonariuszowi. Policja informowała po zdarzeniu, że policjant próbował udzielać postrzelonemu mężczyźnie pomocy, jednak został obrzucony kamieniami, cegłami i rurami. Sytuację udało się opanować dopiero po przyjeździe dodatkowych sił prewencji.

Według relacji kolegów zabitego, Itoya podszedł do policjanta, gdy zobaczył, że jego kolegę zatrzymano. Jak mówili, zanim policjant strzelił, już wcześniej celował do innych.

W 2012 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła śledztwo ws. śmierci Nigeryjczyka z "braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza".

Wdowa złożyła zażalenie do sądu, który podtrzymał decyzję. Sąd zgodził się z prokuraturą, że mimo wielu przesłuchań świadków, nie można ustalić jednoznacznej i niepodważalnej wersji zdarzenia, a wątpliwości należy tłumaczyć na korzyść "potencjalnego podejrzanego".


(mn)